sobota, 22 marca 2014

ROZDZIAŁ IV - Każdy ma jakąś tajemnicę


Luke i Olivia zeszli do kuchni na śniadanie. Usiedli do stołu. Nie interesowali się tym, że mają gościa. Przywykli już do tego, że pan Collins zjawia się u nich każdego dnia. Właściwie to traktowali go jak domownika. Gdy już kończyli śniadanie ich matka i jej towarzysz spojrzeli na bliźniaki.
- Nie odpowiedzieliście jeszcze nam, co sądzicie o naszym ślubie – zaczęła kobieta. – Mamy zaplanowaną datę na przyszły tydzień, nie możemy tego ciągle odkładać.
- Daj im czas – powiedział Collins obejmując ukochaną. – To dla nich trudne, zwłaszcza po tym, co stało się z ich ojcem.
- Mama ma rację.. – zaczęła niepewnie Olivia. – Nie wiem jak Luke, ale ja zgadzam się na was ślub. Uważam, ze mama powinna być w końcu szczęśliwa. Tym bardziej, że znacie się już z liceum. Mam nadzieję, że wam się uda.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Podeszła do pary i złapała dwójkę za ręce. Kontem oka spoglądała na brata. Wiedziała, ze nie podziela jej zdania. Miała jednak nadzieję, ze przełamie się i w końcu zaakceptuje ten związek. Wiadome było, że prędzej czy później ten ślub się odbędzie. Lepiej, żeby odbył się w spokoju, bez zbędnych kłótni. Jednak chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju.
Miranda leżała na łóżku. Do tej pory nie przywyknęła jeszcze, że jest człowiekiem. Czuła się wspaniale, ale mimo to w środku odczuwała niepokój. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała znowu zginąć z resztą swoich przyjaciół. Była pesymistycznie nastawiona do rozwiązania klątwy. Nie miała już żadnej nadziei. Jej wujek sprowadził oryginalnego Caleba, ale, po co skoro właściwie on nic nie zdziałał. Wiedział tyle ile oni, a może nawet mniej. Może wpadł na jakiś tam pomysł, co by mógł ich uratować, ale nie było w nim żadnej gwarancji, że się uda.
Remy spotkała się z Calebem, aby powiedzieć mu o swoich snach. Nie chciała powiadamiać o tym swojego chłopaka, ponieważ wiedziała, że zacznie histeryzować. Po za tym z Calebem świetnie się dogadywała. Był jej najlepszym przyjacielem.
- Może w tamtym wydarzeniu jest coś o czym musimy wiedzieć – powiedział chłopak.
- Możliwe, ale mimo to boję się. Ostatnim razem o mało nie umarłam. Gdyby nie Miranda już dawno byłabym w grobie – odpowiedziała. – Teraz to już ona nawet mi nie pomoże. W końcu już nie należy do świata duchów.
- Myślę, że to właśnie duchy chcą ci coś przekazać. W końcu to do Ciebie przyszedł Ryan i dzięki niemu zobaczyliśmy prawdę o śmierci ojca Liv i Luka.
- Ale przecież widziałam Abaddona, a to raczej za dobrze nie wróży.
- Na razie się nie martw, to był tylko jeden sen. Jeżeli chcesz możesz dzisiaj spać tutaj – powiedział przytulając dziewczynę. Remy szeptem mu podziękowała, ale chłopak chyba tego nie usłyszał.
Olivia weszła do pokoju brata i usiadła obok niego na łóżku. Chłopak zwyczajnie ją ignorował. Na jego uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się głośna rockowa muzyka. Dziewczyna postanowiła, że nie będzie tego tolerować i jednym szybkim szarpnięciem ściągnęła urządzenie z głowy brata.
- Dlaczego nic im nie powiedziałeś ? Nie zaakceptowałeś tego związku ? Przecież wiesz, ze się kochają – powiedziała, a właściwie wykrzyknęła dziewczyna jednym tchem.
- Kochają ? Ty chyba nie wiesz co to znaczy miłość, z resztą za wiele o twojej wiedzy nie można się spodziewać po twoim związku z zabójcą naszego ojca – odpowiedział.
Dziewczyna była zaskoczona słowami brata. Wiedziała, ze ma niewyparzony język, ale teraz jego słowa ją zabolały. Jak on mógł tak do niej powiedzieć ? Wspomnieć o Dillonie i to jeszcze w taki sposób ? Czuła jak do oczu napływały jej łzy, ale nie chciała pokazywać, ze jest miękka. W końcu dorosła, dojrzała. Nie była już tą dziewczynką, co kilka miesięcy wcześniej, która płakała o nic. To była dawna Olivia. Teraz jest nowa – niezależna, zdecydowana.
- Może i nie mam wspaniałych doświadczeń miłosnych, ale bynajmniej zauważam dobro u ludzi. Collins nie jest złym człowiekiem. Jest po naszej stronie. Nie wiem czy zauważyłeś, ale pomaga nam = wypowiadając te słowa dziewczyna wstała i skierowała się ku drzwiom. Gdy chwyciła klamkę spojrzała się na brata z nadzieją, ze ją przeprosi, albo powie coś sensownego. Niestety to była złudna nadzieja. Chłopak z powrotem założył słuchawki i włączył ulubioną piosenkę.
Pierwotny Caleb udał się do kaplicy. Tej samej, w której przyjaciele znaleźli na ziemi nazwiska sześciu osób, które podpisały pakt. Miał nadzieję, że właśnie w tym miejscu znajdzie to czego szukał. A mianowicie kartki papieru, na której został spisany pakt. Gdy wszedł do środka zauważył, że nie jest tam sam. Na jednej z ławek siedział Collins, który wpatrywał się na przód.
- Nie znajdziesz tutaj niczego. Myślisz, ze nie próbowałem poszukać tego nędznego świstku – powiedział Ray nie odwracając się do przybysza.
Ten mimo, ze był duchem trochę się zdziwił jego postawą. Nigdy żaden zwyczajny człowiek go nie widział. Co takiego posiadał ten człowiek, ze wiedział o ich istnieniu ? Dlaczego w ogóle mu pomagał ? Postanowił, że nie opuści tego miejsca. Musi się czegoś dowiedzieć. W końcu po to został przywrócony do życia między żywymi, a umarłymi.
- Na pewno się zastanawiasz, dlaczego opróżniłem twój słoik ? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Może jeszcze tego nie wiesz, ale to ty i pozostała czwórka możecie uratować świat od tej klątwy. Żebyś mógł tego dokonać twoich przyjaciół również uwolniłem.
W tym momencie chłopak zauważył na ziemi rozsypane szkła i cztery kosmyki włosów. Postawa Collinsa coraz bardziej go zaskakiwała. Co wiedział ten mężczyzna, czego on nie wiedział ?
Luke wyszedł na, zewnątrz aby trochę odetchnąć. Ciągły stres go wykańczał. Był jedynym mężczyzną w rodzinie, więc musiał o nią dbać. Na dodatek dochodzi ta cała klątwa i odwiedziny tej całej Abby. Dlaczego oczerniała jego ojca ? A może to była prawda ? W końcu historia była spójna, ale czy mogła być prawdą – tego nie wiedział. Postanowił, że wybierze się do Remy, aby dokładniej poczytać o wypadku, który zdarzył się przyjaciółce ojca.
Dziewczyna wyjęła kilka gazet, z roku, w którym zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Oczywiście było tam napisane tylko to, że przyczyną pożaru była awaria. Oraz kondolencje dla rodzin zmarłych. Widać było, że w tamtych czasach w gazetach nie zawierano za wielu faktów. Jednak chłopak postanowił nie poprzestać na zwykłej gazecie. Chciał znaleźć jakichkolwiek świadków tego zdarzenia. Dlatego zajrzał do rocznika ojca, w którym znalazł kilka nazwisk uczniów z jego klasy. Od razu poszukał ich w książce telefonicznej. Pierwszy na liście był Ben Gooldsmith. Po trzech sygnałach odebrała jakaś kobieta. Gdy chłopak zapytał o mężczyznę, którego szukał okazało się, że ten nie żyje. Następna na liście była Helen Amstrong.
- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do Helen Amstrong ? – zapytał chłopak, gdy słuchawkę podniosła jakaś kobieta.
- Tak, a kto mówi ? – zapytała niskim głosem.
- Rozmawia pani z Lukem Mathesonem. Chodziła pani kiedyś z moim ojcem do liceum.
- Ah tak pamiętam Mathesona. Jak się ma ?
- Niestety nie żyje.
- Oh, przykro mi.
- Dziękuję, ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać. Chciałbym porozmawiać o pożarze, który wybuchł w szkole kilka lat temu, ponieważ mam do napisania o tym pracę na lekcję historii. Czy mogłby się pani ze mną spotkać w kawiarni w Ravenswood naprzeciwko kościoła ?
- Dobrze. Akurat jutro jestem w mieście. Może być o 16.00 ?
- Tak. Dziękuję bardzo. Do widzenia – powiedział chłopak odkładając słuchawkę. – No to może od niej się czegoś dowiem – powiedział bardziej sam do siebie, niż do siedzącej obok niego Remy.
- Będzie dobrze – odpowiedziała dziewczyna.
Caleb szedł drogą w parku. Miał parę rzeczy do załatwienia na mieście dla Collinsa. Zwykłe nudne zlecenia. Na przykład zamówienie drewna na trumny, czy złożenie kondolencji jednej z rodzin, której zmarła babcia. Jednak nie spieszyło mu się do wykonania tych prac. Postanowił usiąść na chwilę w parku na jednej z ławek. Pogoda była piękna. Przypominała mu ona o cudownych dniach spędzonych razem z Hanną w Rosewood. Tęsknił za nią, ale nie mógł do niej wrócić. Nie mógł jej narażać. Ciekawe co teraz robiła ? Czy dalej miała problemy z tajemniczym prześladowcą ? Siedział i zastanawiał się nad wieloma podobnymi pytaniami. Gdy już chciał się podnieść z ławki i pójść w miasto zauważył Max, która stała przy budce z lodami. Chłopak zaczął się zastanawiać czy do niej podejść. W końcu jednak przemógł się i chwycił dziewczynkę za prawe ramię.
- O cześć – powiedziała dziewczynka uśmiechając się. – Weź truskawkowe są naprawdę świetne.
Caleb jednak nie odpowiadał, chwycił tylko ją za rękę i zaprowadził kawałek dalej, aby nikt ich nie słyszał.  W końcu ludzie mogliby pomyśleć, że dręczy małe dziecko.
- Nie udawaj. Wiem, kim jesteś – powiedział.
- To dobrze, ale widzę, ze sporo ci to zajęło czasu. Właściwie to myślałam, że ta Olivia prędzej zorientuje się kim jestem i jaki mam interes w waszej piątce – odpowiedziała, jednak jej wypowiedź zaskoczyła chłopaka. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
- Czego chcesz ?
- Zgadnij – odpowiedziała o pomaszerowała dziecięcym krokiem.
Chłopak zaczął się zastanawiać, co z tą dziewczynką jest nie tak ? Przecież dzieci w jej wieku nie wiedzą nawet, co to zło, a ta bierze udział w jakiejś klątwie.
Miranda i Olivia siedziały sobie z domku Caleba i rozmawiały o wszystkim i o niczym. Liv opowiedziała przyjaciółce całą sytuację związaną z jej bratem. Nie kryła przy tym emocji i popłakała się. Miranda starała się ją pocieszać. Jednak nie miała nigdy brata, więc nie wiedziała jak to jest zostać przez niego zranionym. W pewnym stopniu zazdrościła jej, zazdrościła jej tego, ze ma rodzeństwo, z którym się sprzecza, przez które płacze. Chciała sama takie coś odczuwać, ale nie mogła. Podczas dalszej rozmowy, Olivia nagle wybiegła z pokoju w stronę łazienki. Miranda pobiegła za nią, przez drzwi usłyszała jedynie odgłosy wymiotującej dziewczyny. Zapukała kilka razy, jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Po dziesięciu minutach Liv wyszła cała zapłakana.
- Co się stało ? – zapytała Mir.
- Nic – odpowiedziała zbywając przyjaciółkę.
- Źle się czujesz ? Powinnaś iść do lekarza.
- Nie potrzebuję wiem co mi jest… - tu przerwała, jednak po chwili dokończyła zdanie. – Jestem w ciąży. 
_________________________________________________________
Jak się podoba kolejny rozdział ? Przepraszam, za lekkie opóźnienie, ale miałam problemy z internetem. Mamy za sobą pierwszą ankietę, w której to wy macie wpływ na losy bohaterów. Głosowaliście, kto ma  mieć bliźniaka. Największa liczba osób wybrała: inną postać. I tu właśnie stawiam pytanie, kogo macie na myśli ? Piszcie w komentarzach, na drugim miejscu znalazła się Max. Więc jeżeli, nie znajdziemy osoby z innych postaci wprowadzę motyw bliźniaka u niej.  Kolejna ankieta już wkrótce. Proszę was o ocenianie mnie w komentarzach. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz