Związek
Mirandy i Caleba ciągle się rozwijał, mimo że byli dopiero na etapie
przyzwyczajania się do tej sytuacji. Jak na razie układało im się bardzo
dobrze. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Zdecydowanie byli dla siebie
stworzeni. Przyjaciele zaakceptowali ich związek, właściwie to nie mieli nic do
gadania.
Luke tak jak
postanowił poszedł do Collinsa, aby dowiedzieć się, czym skrzywdził jego matkę.
Gdy dotarł do domu Raya od razu zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu
Grunwald. Z jej wyrazu twarzy wynikało, że spodziewała się go, jednak nie była
z tego powodu zadowolona
- Jest
Collins ? – zapytał chłopak, wpraszając się do domu.
- Jest
zajęty – odpowiedziała kobieta próbując zatrzymać chłopaka.
On jednak
nie zamierzał się zatrzymać. Gniew coraz bardziej w nim narastał. Mimo, że
obiecał sobie w domu, że będzie spokojny. Od razu swoje kroki kierował ku
gabinetowi mężczyzny. W tyle słyszał jeszcze krzyki kobiety, która nakazywała
mu się zatrzymać. Chłopak starał się ją ignorować. Kiedy doszedł do drzwi od
razu je otworzył. Przy biurku jak zwykle siedział wuj Mirandy.
- Co jej
zrobiłeś ? – wybuchł chłopak, próbując wyciągnąć mężczyznę zza biurka.
- Może
spokojniej – odpowiedział, broniąc się Ray.
- Co
zrobiłeś mojej matce ?
- To są
sprawy dorosłych. Zaszło po prostu małe nie porozumienie.
W tym samym
momencie do gabinetu przyszła Grunwald z policją, która chwyciła chłopaka za
ramiona i wyprowadziła z budynku. Oczywiście Luke próbował się wyrywać, ale na
nic się to zdało. Został przewieziony do aresztu.
W domu
Mathesonów było spokojnie. Matka bliźniaków była w pracy, a Olivia siedziała
przy stole w kuchni. Na stole leżało jedno z jej ulubionych czasopism.
Dziewczyna była pogrążona w lekturze. Nagle jednak zadzwonił telefon. Gdy
dziewczyna odebrała okazało się, że było to z policji. Jej brat siedział w
areszcie, ponieważ kogoś zaatakował. Gdy rozmowa się zakończyła dziewczyna od
razu wsiadła w samochód i skierowała się ku komendzie.
Na miejscu
podeszła do znanych jej już policjantów, po to by dowiedzieć się co stało się z
jej bliźniakiem. Została skierowana do jednej sal, w której miał znajdować się
jej brat. Gdy weszła do środka zastała go siedzącego przy stole z twarzą ukrytą
dłoniach.
- Coś ty
zrobił ? – od razu zapytała.
- Nie ważne.
Możemy już wracać ? – odpowiedział chłopak wstając z krzesła.
- Nie dopóki
mi nie powiesz, o co chodzi. – wypaliła dziewczyna siadając naprzeciw niego.
- Boże
zaatakowałem kogoś.
- Wiem, że
nie zrobiłeś tego bez powodu. Kto to w ogóle był ? – zapytała.
- Collins.
- Zaatakowałeś
Collinsa ? – wykrzyczała dziewczyna podnosząc się z krzesła. – Dlaczego ?
Myślałam, że już go zaakceptowałeś jako narzeczonego naszej matki.
- No właśnie
już nie narzeczonego .. – odpowiedział Luke.
- Co masz na
myśli ?
- No właśnie
to, że wczoraj nasza matka była cała zapłakana, ponieważ ten gościu coś jej
zrobił. Byłem u niego po to, aby dowiedzieć się, co się stało. On natomiast
powiedział mi, że to nieporozumienie.
Remy wracała
z ojcem z lotniska. Był on przecież w domu jej cioci, ponieważ ta musiała
spędzić kilka dni w szpitalu. Gdy przejeżdżali obok domu Springera zobaczyli
chłopaka rozmawiającego ze swoją matką i jakimś mężczyzną. Wyglądało na to, ze nie widzieli
się dłuższy czas, ponieważ tak bardzo pochłonięci byli swoją rozmową, że
zapomnieli o całej reszcie świata.
- To dzięki twojemu artykułowi – powiedział jej
ojciec podążając za jej wzrokiem.
- Co ? –
zapytała dziewczyna nie wiedząc, o co chodzi.
- O
Springera. Ten obok niego to jego ojciec – powiedział. – Dzisiaj wyszedł z
więzienia. Dzięki temu, co napisałaś ponownie rozpatrzyli jego sprawę. Jestem z
Ciebie dumny.
Nadszedł
dzień rozprawy Dillona. Rodzina Mathesonów, ich przyjaciele oraz świadkowie
zgromadzili się na sali rozpraw. Cała rozprawa trochę się opóźniała. W końcu
jednak wprowadzono przestępcę na salę. Gdy Olivia na niego spojrzała od razu po
policzku spłynęła jej łza, mimo, że kilkanaście razy w domu ćwiczyła ten
moment. Chłopak jednak wcale na nią nie spojrzał. Wszedł na salę z głową
spuszczoną w dół. Kiedy w końcu usiadł sędzia zaczął całą uroczystość.
- Zebraliśmy się tutaj, aby zakończyć sprawę
morderstwa burmistrza Mathesona, oraz aby dowiedzieć się czy znajdujący się tu
na sali Dillon jest za nie odpowiedzialny.
Przepytano
wielu świadków. Większość z nich opowiadała o niczym, o tym, jakim cudownym
burmistrzem był pan Matheson oraz jakim to strasznym człowiekiem musi być
podejrzany. Oczywiście zeznawać musieli również dzieci zmarłego i jego żona.
Pierwsza do barierki podeszła Olivia, gdy złożyła przysięgę, że nie będzie
kłamać zaczęła mówić.
- Sporo
minęło czasu od śmierci taty. Wszyscy na początku posądzali nas albo mamę za to
przestępstwo – całej przemowy nauczyła się przedtem na pamięć. – Nie wyglądało,
na to, że Dillon mógłby go zabić. Tym bardziej ja, mimo że spędzałam z nim tyle
czasu. Kochałam go, ufałam mu. Na początku nie chciałam w to uwierzyć, myślałam,
że to nie prawda. Później jednak po zbadaniu dowodów okazało się, ze to on.
Teraz nie mam wątpliwości – mimo, ze powiedziała to, co jej leżało na sercu nie
mówiła, jaki chłopak mógłby mieć motyw, a dokładnie to, że jej ojciec wiedział
o klątwie, a chłopak zabijając go mógłby mieć jakiś zysk.
Podobne
słowa wygłosili Luke i Rachelle. Gdy już sąd chciał pójść na naradę, do Sali wszedł
pewien mężczyzna. Był to nie za wysoki brunet w ciemno niebieskim garniturze.
Właściwie ogólnie wyglądał trochę dziwacznie. Dodatkowo na głowie miał czarny
kapelusz. W ręku trzymał kopertę wielkości kartki A4. W drzwiach jednak został
zatrzymany przez policjantów.
- Mam pewne
dowody – powiedział.
Sędzia
pozwolił mu na wejście, tak, więc mężczyzna wszedł do środka. Ustawił się przy barierce
i zaczął mówić.
- Wysoki sądzie
nazywam się Richard Excel, jestem prywatnym detektywem. Postanowiłem jeszcze
raz zbadać telefon podejrzanego. Mimo, że policji nie udało się tego znaleźć
odczytałem pewną rozmowę telefoniczną, która odbyła się w dzień poprzedzający morderstwo.
W tej kopercie mam nagranie.
W tym
momencie podszedł do sędziego i dał mu kasetkę. Ten natomiast podał je innemu
mężczyźnie, po to, aby odtworzył nagranie. Gdy już kasetka została włożona do
komputera cała sala usłyszała szmery, po pewnym czasie odezwał się głos.
- Mam dla
ciebie zadanie – odezwał się kobiecy głos. – Jutro zabijesz Mathesona, jeżeli
tego nie zrobisz dobrze wiesz, co cię czeka. On wie zbyt dużo na temat klątwy.
Dzięki temu przeżyjesz.
- Zabić ?
Przecież to przestępstwo – odezwał się zaskoczony głos Dillona.
- Zrobisz
to. Pamiętaj co ci ostatnio powiedziałam.
W tym
momencie połączenie zostało przerwane. Po zakończeniu nagrania Olivia od razu
spojrzała na Dillona. Może i zabił jej ojca, ale nie była to tylko jego wina.
Ktoś mu to zlecił. Do tego jeszcze jej ojciec wiedział za dużo o klątwie ?
Coraz bardziej ta sprawa się gmatwała. Myślała, ze po tej rozprawie cała sprawa
się zakończy. Jedna rzecz jeszcze nie dawała jej spokoju, a mianowicie ona
znała ten głos. Głos kobiety. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, kto to był.
Oczywiście
dzięki temu mężczyźnie sprawa została odwleczona, po to aby zapoznać się z rodowodem
i zbadać kim była ta kobieta. Od razu po tym orzeczeniu wszyscy wyszli z Sali.
Piątka
przyjaciół dla odstresowania się i po to, aby pogadać poszli do kawiarni. Mieli
już właściwie gdzieś, to, że nie mają przebywać razem. Pierwotni zginęli, oni
stali w punkcie wyjścia, wiec właściwie i tak mogli w każdej chwili zginąć,
przez jakiś huragan, czy powódź. Gdy zajęli miejsca i zamówili jedzenie od razu
zaczęli rozmawiać.
- Kim jest
ta kobieta ? – zaczęła Mir.
- Nie wiem,
ale na pewno ma w tym jakiś interes – dodał Caleb.
- I to nie
mały – dokończył Luke.
- Proszę was
nie rozmawiajmy o tym – powiedziała Liv. – Jestem tym wszystkim zmęczona. Właściwie
to nawet odechciało mi się jeść – dokończyła. Przepraszam was.
Wyszła na
zewnątrz i od razu zawołała taksówkę. Luke pojechał za nią.
Pozostała
trójka postanowiła pójść do Caleba i tam spokojnie porozmawiać. Gdy doszli na
miejsce od razu się rozgościli.
- Na pewno
Liv musi być ciężko. Może jutro rano będzie lepiej – powiedziała Miranda
martwiąc się o przyjaciółkę.
- No tak. Ciekawe,
co ich ojciec wiedział o naszej klątwie. To jest trochę podejrzane nie sądzicie
? Tym bardziej, że Dillon też był w to zamieszany.
- Musimy się
tego dowiedzieć, ale nie wplątujmy w to Luka i Liv. Bo nie wiadomo jak
zareagują naprawdę. Najpierw my musimy dowiedzieć, co się stało.
Reszta
przytaknęła Remy. Musieli się dowiedzieć, tylko jeszcze nie wiedzieli jak. W
tym samym momencie zaczęło dziać się coś dziwnego. Wszystko zaczęło się ruszać,
a w końcu pojawiła się straszna postać.
_____________________________________________________________
I jesteśmy za kolejnym rozdziałem. Trochę nie za ciekawy, ale próbuję rozwiązać kilka spraw po to aby nie było to tak pogmatwane. W przyszłym rozdziale planuję dużo akcji związanej z klątwą, możliwe że będzie jakiś wypadek, który zagrozi życiu naszych bohaterów. W końcu o to chodzi w klątwie. Co nie ? Zachęcam do głosowania w ankiecie co sądzicie o blogu. Jest to taka motywacja dla mnie, a też i próba poprawy. Dziękuję. Buziaki :*