wtorek, 15 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VI - W przyjaźni liczy się szczerość


Nadszedł kolejny poranek w Ravenswood. Remy wyszła ze swojego pokoju i poszła do pokoju rodziców, aby pomóc mamie w ostatnich przygotowaniach do wyjazdu. Spakowały już wszystkie rzeczy. Teraz wystarczyło wsadzić torby do bagażnika i zawieść matkę na lotnisko do miasta, które znajdowało się kilka mil dalej. Remy niestety nie mogła towarzyszyć przy podróży, ponieważ musiała iść do szkoły. Mimo, że prosiła rodziców, aby mogła odpuścić sobie jeden dzień nauki oni nie dali za wygraną. Tak, więc, gdy już torby podróżne zostały zapakowane do bagażnika dziewczyna podeszła do swojej matki.
- Hej skarbie – powiedziała jej mama. – Poradzicie sobie tak jak zawsze. Wrócę za to kilka miesięcy i znowu będziemy razem.
- Tak wiem. Ale boję się, że w międzyczasie coś ci się stanie – odpowiedziała dziewczyna.
- Jeżeli miałoby mi się coś stać, to nie ważne gdzie będę. Kocham Cię – powiedziała przytulając dziewczynę. – Do widzenia – powiedziała wsiadając do samochodu zamykając za sobą drzwi.
Z domu w tym samym czasie wyszedł jej ojciec. Objął córkę i ucałował w głowę.
- Do zobaczenia po szkole – powiedział wsiadając do samochodu.
Olivia spotkała się z Tess. Swoją przyjaciółką. Liczyła, że chociaż na nią teraz może liczyć. Spotkały się w swojej ulubionej kawiarni. Od małego widywały się w tym miejscu, obie bardzo je lubiły. Teraz jednak dziewczyna postanowiła miło spędzić czas nie przejmując się teraźniejszymi problemami.
- I co tam u Ciebie ? – zaczęła dziewczyna. – Powinnam się kochanie na Ciebie obrazić. Jakoś ostatnio mnie zaniedbujesz – powiedziała uśmiechając się do dziewczyny popijając łyk kawy.
- Wiesz sporo się u mnie działo, ta afera z ojcem i Dillonem… - powiedziała urywając. Nie chciała się jej ze wszystkiego tłumaczyć, ponieważ to stworzyłoby kolejne pytania wypowiadane przez przyjaciółkę w jej kierunku.
- Oj tak wiem. Nie będziemy o tym z resztą gadać. Musimy ci poszukać nowe ciacho. Co myślisz o tamtym ? – powiedziała wskazując palcem młodego chłopaka. Miał około 19 lat. Był wysportowanym brunetem o brązowych oczach i ciemnej karnacji. – To Matt Blue. Wprowadził się tutaj niedawno. Chętnie bym się z nim umówiła, ale teraz to ty jesteś w potrzebie, więc ci go odstąpię.
- Dzisiaj to ja ci go odstąpię – uśmiechnęła się w odpowiedzi. Za to właśnie uwielbiała Tess. Była spontaniczna, zabawna. I znakomicie potrafiła zmienić temat.
Dziewczyny spędziły ze sobą całe popołudnie. Po wyjściu z kawiarni odwiedziły też pobliskie centrum handlowe. Od dawna Liv nie wybierała sobie sama ubrań. Już prawie zapomniała jak to jest robić zakupy z przyjaciółką. Całe obładowane poszły jeszcze na spacer do parku. Przysiadły na jednej z ławeczek odpoczywając po wysiłku. W końcu musiały walczyć z kilkoma dziewczynami o swoje ubrania. Dzisiaj był dzień wyprzedaży. Nastolatki rzuciły się, więc na sklepy jak na ostatni kawałek chleba.
- Widziałaś ostatnio Springera ? – zagaiła rozmowę Liv. Od czasu wywiadu do gazety napisanego przez Remy nie widziała go.
- Spotkałam go chyba wczoraj na mieście. A czemu pytasz ? – odpowiedziała od niechcenia Tess spoglądając w niebo.
- A tak tylko. Po prostu już go dawno nie wiedziałam. Nawet w szkole się nie pojawia.
- Pewnie ma jakieś problemy, po pobycie w szpitalu. Wiesz jak to jest. Rehabilitacje i tak dalej.
- Tak, tak. Z resztą widziałam cię ostatnio jak wchodziłaś na komisariat. Dowiedziałam się też od policjantów, że odwiedzałaś Dillona. Po co ? – zapytała przypominając sobie fakty sprzed kilku dni, o których właściwie już zapomniała.
- A no byłam mu powiedzieć, co o nim myślę. Po tym, co tobie zrobił – odpowiedziała nie patrząc przyjaciółce w twarz. Nie umiała kłamać. Olivia od razu u niej rozpoznawała, kiedy nie mówi jej prawdy. Zresztą już Luke mówił jej kilka nieciekawych rzeczy o przyjaciółce, ale właściwie nie zwracała na nie uwagi.
- Powiedz mi prawdę. Nie jestem głupia. Chcę się z tobą przyjaźnić, ale okłamujesz mnie – wyrzuciła.
- A ty też nie mówisz mi wszystkiego, o klątwie i w ogóle… - tu urwała zakrywając sobie usta.
- Skąd wiesz o klątwie ? – wykrzyknęła Liv wstając z ławki. – Skąd to wiesz ? Odpowiedz mi – W tym momencie dziewczyna w ogóle nie zwracała uwagi na ludzi znajdujących się w pobliżu. Musiała znać prawdę. Dowiedziała się, że jej przyjaciółka coś ukrywa i miało to wielki związek z jej życiem.
- Okej. Wiem od Dillona – powiedziała.
- Po porostu od tak ci powiedział ?
- Nie po prostu, ale nie mogę ci o tym powiedzieć nie teraz – powiedziała odchodząc. Olivia nie miała siły jej gonić. Nie chciała. Wiedziała, że ich przyjaźń już przestała istnieć. Teraz właściwie nie ma, na kogo liczyć. Zostali jej tylko Remy, Luke, Caleb i Miranda. 
Miranda postanowiła opowiedzieć Calebowi o swoim odkryciu. O tym jak poznała Max i jej bliźniaczkę. Oczywiście wczoraj po odkryciu tej nowiny poszła od razu do domu. Od czasu jej snu, z dziewczynką w roli głównej bała się jej. Nie chciała przebywać w jej pobliżu, a tym bardziej w pobliżu jej z zdwojoną siłą.
- Spotkałam je w parku. Były identycznie ubrane. Obie były blondynkami. Po prostu to takie niewiarygodne. Myślałam, że już nic nie da rady mnie zaskoczyć.
- Łał. Zdecydowanie to jeszcze nie wszystko. Z pewnością czekają na nas jeszcze inne atrakcje. Chociaż właściwie nie wiem, dlaczego prędzej nie widzieliśmy ich razem.
- No tak jest to zastanawiające – odpowiedziała Miranda. – A tak właściwie to powinieneś się ogolić – zaśmiała się. – Zaczynasz mi tu zarastać.
- Oj tam. Najważniejsze, że ty nie zarastasz – odwzajemnił uśmiech. 
Oboje wyszli na zewnątrz. Przechadzali się po cmentarzu kierując się do bramy, która prowadziła do miasta. W pewnym momencie Miranda zatrzymała się przy pewnym grobie. Obok niej od razu stanął Caleb. Oboje spojrzeli na siebie, a następnie na groby.
- Znowu tu są – powiedziała Mir wskazując na groby znajdujące się przed nimi.
Oba były z ich nazwiskami. Były to te same groby, które widzieli pierwszego dnia w Ravenswood. Jednak następnego dnia po ich znalezisku na ich miejscu znajdowały się już całkiem inne pomniki. Po tamtych zaginął ślad, a teraz jakby nigdy nic znowu się pojawiają. Co to miało znaczyć ? Właściwie minęło już około miesiąca od ich pierwszego spotkania, a czuli się jakby znali się całe życie. Tyle tych wszystkich pogmatwanych problemów.
- Collins! – wykrzyknął Caleb.
- Ze co ? – zapytała Miranda.
- On będzie wiedział, o co chodzi – powiedział chłopak kierując się z powrotem do domu wuja Mirandy.
Gdy weszli do środka od razu skierowali się do gabinetu poszukiwanego. Ray siedział przy biurku zawzięcie coś notując. Właściwie gdyby nie głośne wtargnięcie dwójki przyjaciół niezauważyłby ich. Oczywiście w tym ostrym wejściu przeszkadzała im pani Grunwald tłumacząc, że Collins jest zajęty. Na pewno zauważyła zdenerwowanie u Caleba.
- Nie umiecie pukać ? – zapytał z ironią w głosie Ray.
- Znowu tu są… Nagrobki naszych przodków – powiedział Caleb nie odpowiadając na zadane pytanie.
- Jakie nagrobki i co ja mam z tym wspólnego ? – zapytał unosząc lekko głowę znad swoich notatek. Głos miał spokojny z resztą jak zawsze. Zdecydowanie był zawodowym kłamcą, na jego twarzy nie malowały się, bowiem żadne emocje.
- Nie udawaj. Wiem, że coś wiesz! – wykrzyknął Caleb. – Po ostatnich wydarzeniach wiemy, że masz związek z klątwą i nie musisz udawać, że tak nie jest – dokończył.
- Słuchajcie dzieciaki, nie wiem, czego ode mnie oczekujecie, ale nie otrzymacie odpowiedzi na swoje pytania. Teraz proszę skierujcie się do drzwi i dajcie mi pracować, mam ważniejsze sprawy od tych waszych – odpowiedział wskazując drzwi.
Przyjaciele wyszli, trzaskając za sobą drzwiami. Gdy już wyszli i nie było słychać ich kroków pani Grunwald usiadła na krześle naprzeciw wuja Mirandy.
-  Może już czas aby poznali prawdę ? – zaczęła kobieta.
- To jeszcze nie ten moment. Jest zbyt niebezpiecznie – odpowiedział spoglądając na pracownicę.
Miranda z Calebem ponownie udała się na cmentarz. Gdy podeszli do miejsca, gdzie powinny być groby ich przodków jak ostatnim razem oba zniknęły. Był piękny wieczór, na niebie widać było pełnię księżyca. Gdy dziewczyna się zatrzęsła, chłopak zaproponował jej kurtkę. Oboje nie chcieli jeszcze wracać do domu. Dlatego stali w miejscu i wpatrywali się w swoje twarze nic nie mówiąc. Nagle Miranda spontanicznie pocałowała Caleba w usta. Chłopak natomiast odwzajemnił jej pocałunek. 
___________________________________________________________________
Cześć. Postanowiłam dodawać do moich opowiadań zdjęcia, czy gify aby pomogło to waszej wyobraźni, no i żeby było kolorowiej. Poza tym pojawiła się kolejna ankieta, na to czy Caleb i Miranda mają być razem. Wiele osób po prostu pytało mnie, czy bym mogła wprowadzić taki wątek, więc jest pytanie. :)  Zachęcam do komentowania. I dawania nowych pomysłów.
PS. Przepraszam, że krótki rozdział, ale właściwie nie wiedziałam jak bardziej rozwinąć pokazane sytuacje. 

1 komentarz: