Nadszedł
kolejny poranek w Ravenswood. Remy wyszła ze swojego pokoju i poszła do pokoju
rodziców, aby pomóc mamie w ostatnich przygotowaniach do wyjazdu. Spakowały już
wszystkie rzeczy. Teraz wystarczyło wsadzić torby do bagażnika i zawieść matkę
na lotnisko do miasta, które znajdowało się kilka mil dalej. Remy niestety nie
mogła towarzyszyć przy podróży, ponieważ musiała iść do szkoły. Mimo, że
prosiła rodziców, aby mogła odpuścić sobie jeden dzień nauki oni nie dali za
wygraną. Tak, więc, gdy już torby podróżne zostały zapakowane do bagażnika
dziewczyna podeszła do swojej matki.
- Hej
skarbie – powiedziała jej mama. – Poradzicie sobie tak jak zawsze. Wrócę za to
kilka miesięcy i znowu będziemy razem.
- Tak wiem.
Ale boję się, że w międzyczasie coś ci się stanie – odpowiedziała dziewczyna.
- Jeżeli
miałoby mi się coś stać, to nie ważne gdzie będę. Kocham Cię – powiedziała
przytulając dziewczynę. – Do widzenia – powiedziała wsiadając do samochodu
zamykając za sobą drzwi.
Z domu w tym
samym czasie wyszedł jej ojciec. Objął córkę i ucałował w głowę.
- Do
zobaczenia po szkole – powiedział wsiadając do samochodu.
Olivia spotkała
się z Tess. Swoją przyjaciółką. Liczyła, że chociaż na nią teraz może liczyć.
Spotkały się w swojej ulubionej kawiarni. Od małego widywały się w tym miejscu,
obie bardzo je lubiły. Teraz jednak dziewczyna postanowiła miło spędzić czas
nie przejmując się teraźniejszymi problemami.
- I co tam u
Ciebie ? – zaczęła dziewczyna. – Powinnam się kochanie na Ciebie obrazić. Jakoś
ostatnio mnie zaniedbujesz – powiedziała uśmiechając się do dziewczyny
popijając łyk kawy.
- Wiesz
sporo się u mnie działo, ta afera z ojcem i Dillonem… - powiedziała urywając.
Nie chciała się jej ze wszystkiego tłumaczyć, ponieważ to stworzyłoby kolejne
pytania wypowiadane przez przyjaciółkę w jej kierunku.
- Oj tak
wiem. Nie będziemy o tym z resztą gadać. Musimy ci poszukać nowe ciacho. Co
myślisz o tamtym ? – powiedziała wskazując palcem młodego chłopaka. Miał około
19 lat. Był wysportowanym brunetem o brązowych oczach i ciemnej karnacji. – To
Matt Blue. Wprowadził się tutaj niedawno. Chętnie bym się z nim umówiła, ale
teraz to ty jesteś w potrzebie, więc ci go odstąpię.
- Dzisiaj to
ja ci go odstąpię – uśmiechnęła się w odpowiedzi. Za to właśnie uwielbiała
Tess. Była spontaniczna, zabawna. I znakomicie potrafiła zmienić temat.
Dziewczyny
spędziły ze sobą całe popołudnie. Po wyjściu z kawiarni odwiedziły też
pobliskie centrum handlowe. Od dawna Liv nie wybierała sobie sama ubrań. Już
prawie zapomniała jak to jest robić zakupy z przyjaciółką. Całe obładowane
poszły jeszcze na spacer do parku. Przysiadły na jednej z ławeczek odpoczywając
po wysiłku. W końcu musiały walczyć z kilkoma dziewczynami o swoje ubrania.
Dzisiaj był dzień wyprzedaży. Nastolatki rzuciły się, więc na sklepy jak na
ostatni kawałek chleba.
- Widziałaś
ostatnio Springera ? – zagaiła rozmowę Liv. Od czasu wywiadu do gazety
napisanego przez Remy nie widziała go.
- Spotkałam go chyba wczoraj na mieście. A czemu pytasz ? – odpowiedziała od niechcenia Tess spoglądając w niebo.
- Spotkałam go chyba wczoraj na mieście. A czemu pytasz ? – odpowiedziała od niechcenia Tess spoglądając w niebo.
- A tak
tylko. Po prostu już go dawno nie wiedziałam. Nawet w szkole się nie pojawia.
- Pewnie ma
jakieś problemy, po pobycie w szpitalu. Wiesz jak to jest. Rehabilitacje i tak
dalej.
- Tak, tak.
Z resztą widziałam cię ostatnio jak wchodziłaś na komisariat. Dowiedziałam się
też od policjantów, że odwiedzałaś Dillona. Po co ? – zapytała przypominając
sobie fakty sprzed kilku dni, o których właściwie już zapomniała.
- A no byłam
mu powiedzieć, co o nim myślę. Po tym, co tobie zrobił – odpowiedziała nie
patrząc przyjaciółce w twarz. Nie umiała kłamać. Olivia od razu u niej
rozpoznawała, kiedy nie mówi jej prawdy. Zresztą już Luke mówił jej kilka
nieciekawych rzeczy o przyjaciółce, ale właściwie nie zwracała na nie uwagi.
- Powiedz mi
prawdę. Nie jestem głupia. Chcę się z tobą przyjaźnić, ale okłamujesz mnie –
wyrzuciła.
- A ty też
nie mówisz mi wszystkiego, o klątwie i w ogóle… - tu urwała zakrywając sobie
usta.
- Skąd wiesz
o klątwie ? – wykrzyknęła Liv wstając z ławki. – Skąd to wiesz ? Odpowiedz mi –
W tym momencie dziewczyna w ogóle nie zwracała uwagi na ludzi znajdujących się
w pobliżu. Musiała znać prawdę. Dowiedziała się, że jej przyjaciółka coś ukrywa
i miało to wielki związek z jej życiem.
- Okej. Wiem
od Dillona – powiedziała.
- Po porostu
od tak ci powiedział ?
- Nie po
prostu, ale nie mogę ci o tym powiedzieć nie teraz – powiedziała odchodząc.
Olivia nie miała siły jej gonić. Nie chciała. Wiedziała, że ich przyjaźń już
przestała istnieć. Teraz właściwie nie ma, na kogo liczyć. Zostali jej tylko
Remy, Luke, Caleb i Miranda.
Miranda
postanowiła opowiedzieć Calebowi o swoim odkryciu. O tym jak poznała Max i jej
bliźniaczkę. Oczywiście wczoraj po odkryciu tej nowiny poszła od razu do domu.
Od czasu jej snu, z dziewczynką w roli głównej bała się jej. Nie chciała
przebywać w jej pobliżu, a tym bardziej w pobliżu jej z zdwojoną siłą.
- Spotkałam
je w parku. Były identycznie ubrane. Obie były blondynkami. Po prostu to takie
niewiarygodne. Myślałam, że już nic nie da rady mnie zaskoczyć.
- Łał.
Zdecydowanie to jeszcze nie wszystko. Z pewnością czekają na nas jeszcze inne atrakcje.
Chociaż właściwie nie wiem, dlaczego prędzej nie widzieliśmy ich razem.
- No tak
jest to zastanawiające – odpowiedziała Miranda. – A tak właściwie to powinieneś
się ogolić – zaśmiała się. – Zaczynasz mi tu zarastać.
- Oj tam.
Najważniejsze, że ty nie zarastasz – odwzajemnił uśmiech.
Oboje wyszli na zewnątrz. Przechadzali się po cmentarzu kierując się do bramy,
która prowadziła do miasta. W pewnym momencie Miranda zatrzymała się przy
pewnym grobie. Obok niej od razu stanął Caleb. Oboje spojrzeli na siebie, a
następnie na groby.
- Znowu tu
są – powiedziała Mir wskazując na groby znajdujące się przed nimi.
Oba były z
ich nazwiskami. Były to te same groby, które widzieli pierwszego dnia w
Ravenswood. Jednak następnego dnia po ich znalezisku na ich miejscu znajdowały
się już całkiem inne pomniki. Po tamtych zaginął ślad, a teraz jakby nigdy nic
znowu się pojawiają. Co to miało znaczyć ? Właściwie minęło już około miesiąca
od ich pierwszego spotkania, a czuli się jakby znali się całe życie. Tyle tych
wszystkich pogmatwanych problemów.
- Collins! –
wykrzyknął Caleb.
- Ze co ? –
zapytała Miranda.
- On będzie wiedział,
o co chodzi – powiedział chłopak kierując się z powrotem do domu wuja Mirandy.
Gdy weszli
do środka od razu skierowali się do gabinetu poszukiwanego. Ray siedział przy
biurku zawzięcie coś notując. Właściwie gdyby nie głośne wtargnięcie dwójki
przyjaciół niezauważyłby ich. Oczywiście w tym ostrym wejściu przeszkadzała im
pani Grunwald tłumacząc, że Collins jest zajęty. Na pewno zauważyła
zdenerwowanie u Caleba.
- Nie
umiecie pukać ? – zapytał z ironią w głosie Ray.
- Znowu tu
są… Nagrobki naszych przodków – powiedział Caleb nie odpowiadając na zadane
pytanie.
- Jakie
nagrobki i co ja mam z tym wspólnego ? – zapytał unosząc lekko głowę znad
swoich notatek. Głos miał spokojny z resztą jak zawsze. Zdecydowanie był
zawodowym kłamcą, na jego twarzy nie malowały się, bowiem żadne emocje.
- Nie
udawaj. Wiem, że coś wiesz! – wykrzyknął Caleb. – Po ostatnich wydarzeniach
wiemy, że masz związek z klątwą i nie musisz udawać, że tak nie jest –
dokończył.
- Słuchajcie
dzieciaki, nie wiem, czego ode mnie oczekujecie, ale nie otrzymacie odpowiedzi
na swoje pytania. Teraz proszę skierujcie się do drzwi i dajcie mi pracować,
mam ważniejsze sprawy od tych waszych – odpowiedział wskazując drzwi.
Przyjaciele
wyszli, trzaskając za sobą drzwiami. Gdy już wyszli i nie było słychać ich
kroków pani Grunwald usiadła na krześle naprzeciw wuja Mirandy.
- Może już czas aby poznali prawdę ? – zaczęła kobieta.
- To jeszcze
nie ten moment. Jest zbyt niebezpiecznie – odpowiedział spoglądając na
pracownicę.
Miranda z
Calebem ponownie udała się na cmentarz. Gdy podeszli do miejsca, gdzie powinny
być groby ich przodków jak ostatnim razem oba zniknęły. Był piękny wieczór, na
niebie widać było pełnię księżyca. Gdy dziewczyna się zatrzęsła, chłopak zaproponował
jej kurtkę. Oboje nie chcieli jeszcze wracać do domu. Dlatego stali w miejscu i
wpatrywali się w swoje twarze nic nie mówiąc. Nagle Miranda spontanicznie
pocałowała Caleba w usta. Chłopak natomiast odwzajemnił jej pocałunek.
___________________________________________________________________
Cześć. Postanowiłam dodawać do moich opowiadań zdjęcia, czy gify aby pomogło to waszej wyobraźni, no i żeby było kolorowiej. Poza tym pojawiła się kolejna ankieta, na to czy Caleb i Miranda mają być razem. Wiele osób po prostu pytało mnie, czy bym mogła wprowadzić taki wątek, więc jest pytanie. :) Zachęcam do komentowania. I dawania nowych pomysłów.
PS. Przepraszam, że krótki rozdział, ale właściwie nie wiedziałam jak bardziej rozwinąć pokazane sytuacje.
PS. Przepraszam, że krótki rozdział, ale właściwie nie wiedziałam jak bardziej rozwinąć pokazane sytuacje.
świetny blog :) masz talent!
OdpowiedzUsuń