Cześć. Tym razem nie udostępnię wam żadnego rozdziału. Po prostu brak mi pomysłów na kolejne rozdziały, na początku miałam ich mnóstwo, ale gdy zaczęłam pisać rozpoczęła się straszna gmatwanina. Niestety nie poradziłam sobie z tym zadaniem. Dlatego zostawiam opowiadanie w tym momencie. Jeżeli ktoś z was ma jakieś pomysły kończące opowiadanie oferuję współpracę. Chętnych zapraszam do zakładki kontakt. Tam możecie znaleźć mojego maila. Dziękuję.
PS. Pracuję nad własnym opowiadaniem, mam napisane prawie wszystkie rozdziały. Jeżeli uda mi sie je skończyć dam wam linka do nowego bloga.
niedziela, 25 maja 2014
wtorek, 6 maja 2014
ROZDZIAŁ IX - To już koniec. Strzeżcie się.
Remy, Caleb
oraz Miranda dalej stali w pokoju. Wokół nich był straszny bałagan. Z szaf
powypadały wszystkie przedmioty, figurki, które znajdowały się w jednym z rogów
pokoju potłukły się. Jednak przyjaciele nie zwracali na to uwagi. Wszystkich
zastanawiało jedno: Co się przed chwilą stało ? I kim jest postać znajdująca
się z przodu nich ? Straszna kobieta spoglądała na nich swoimi wyłupiastymi
oczami. W końcu jednak odezwała się.
- Wkrótce
nadejdzie koniec. Strzeżcie się.
Gdy
wypowiedziała te słowa cała trójka zaczęła spoglądać na siebie, próbując
wyczytać jakąś wiadomość z twarzy przyjaciela. Jednak, kiedy ponownie chcieli
spojrzeć na postać ona zniknęła.
- Co się
przed chwilą stało ? – pierwsza odezwała się Miranda, sądząć, że przyjaciele
odpowiedzą jej na zadane jej pytanie.
- Sam nie
wiem – odpowiedział Caleb.
- Jak
myślicie o co jej chodziło z tymi słowami ? – zapytała Remy.
- Nie wiem, ale widzę że mamy kolejną zagadkę
do rozwiązania.
Jak na razie
wszystko zaczęło wracać do normy u rodziny Mathesonów. Ich matka zaczęła
normalnie funkcjonować, bynajmniej nie płakała w nocy. Nikt nie podejrzewał, że
tak bardzo załamała się zerwaniem z Collinsem. Naprawdę musiała go kochać. Luke
i Olivia również starali się zachowywać normalnie. Jakby było okej, mimo że
nadal w ich głowach panował zamęt, bynajmniej u Livy, w związku ze sprawą
Dillona. Nie wiedziała, co ma myśleć, czy jest on winny, czy niewinny. Jednak
starała się o tym nie myśleć, w końcu policja cały czas pracowała nad tą sprawą
i niedługo powinna zostać rozstrzygnięta.
Jak co rano
bliźniaki szykowały się do szkoły. Po zjedzeniu śniadania, załatwieniu potrzeb
fizjologicznych oraz ubraniu się w odpowiedni strój wyszli z domu. Już po
pierwszej lekcji gdy Liv wyjmowała książki z szafki podeszła do niej Tess, jej
dawna przyjaciółka.
- Cześć –
powiedziała do niej, jednak dziewczyna nic jej nie odpowiedziała. – Słuchaj
wiem, że jesteś na mnie zła, no, ale wybacz mi, nigdy nie zrobiłabym czegoś, co
by tobie zaszkodziło.
- To
dlaczego wiedziałaś o klątwie ? Z resztą nie chce mi się z tobą rozmawiać –
odpowiedziała zamykając szafkę oraz skierowała swoje kroki w kierunku jednej z
klas.
- Daj mi
szansę. Tęsknie za tobą ! – wykrzyknęła jednak dziewczyna nie zatrzymała się
ani na chwilę, tylko kierowała się na przód.
Remy
przeszukiwała gazety z okresu, w którym zmarł ojciec Mathesonów. Miała
nadzieję, że znajdzie się tam coś, co mogłoby jej pomóc w dowiedzeniu się, co
spowodowało, że Dillon zabił tego mężczyznę. I na czyje polecenie to uczynił. Znalazła
jeden z artykułów, którego nagłówek głosił: „Tragiczna
śmierć burmistrza. Kto popełnił tą straszną zbrodnię?” Jego treść była
natomiast następująca: Wczoraj doszła do
nas wiadomość, że burmistrz Ravenswood został zamordowany. Został znaleziony w
swoim gabinecie, około 3 godzin po tym strasznym czynie. Poprosiliśmy
komendanta policji o opinię na temat tego wydarzenia: - Jak na razie mamy pewne
podejrzenia, kto mógł to zrobić. Jednak do rozstrzygnięcia sprawy musimy
przesłuchać wielu ludzi. My natomiast składamy kondolencje rodzinie, która
pogrąża się w bólu.
- Żadnych
konkretnych informacji – pomyślała. W końcu czego oczekiwała, że napiszą, że
ojciec bliźniaków został zamordowany, bo wiedział o klątwie to i owo ?
Ojciec
Caleba, wcześniej niż zamierzał skończył remont domu ich krewnego. Jednak mimo
wszystko nie chciał go sprzedawać. Te kilka miesięcy, które spędził w mieście
przybliżyły go do syna. Tym bardziej, że dzisiaj miał poznać jego nową
dziewczynę. Tyle lat byli osobno, więc teraz chciał razem z synem spędzać
wszystkie wolne chwile, aby odpokutować mu lata samotności, bez rodziny. W
momencie, kiedy przygotowywał kolację, na którą zaprosił Caleba wraz z Mirandą
zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedział, że to już pora na jego gości, dlatego
zdjął fartuch i podszedł do drzwi. Otworzył je i szeroko się uśmiechnął na
widok pary.
- Witajcie –
powiedział ściskając dłoń syna.
- Tato, to
jest Miranda – odpowiedział Caleb, wskazując dziewczynę.
Jego ojciec
przywitał się z dziewczyną i zaprosił ich do środka oraz nakazał usiąść w
jadalni. Wyremontowany dom był piękny, widać, że pan Rivers ma talent do tego,
co robi.
- Przygotowałem
dla was moje danie specjalne – zupę grzybową.
Mężczyzna
był pasjonatem kuchni tradycyjnej. Nie lubił jakiś sztucznych potraw. Wolał,
aby było smacznie, zdrowo i w domowej atmosferze. Cała kolacja przebiegała
świetnie. Widać było, że Miranda polubiła się z panem Riversem. Oboje
rozmawiali o wszystkim, o życiu, przyszłości i przeszłości. W końcu jednak
musieli się pożegnać. Gdy Miranda i Caleb wychodzili. Ojciec chłopaka
podziękował im i zaprosił na jutrzejszy obiad.
Olivia
siedziała na kanapie i przeglądała czasopisma. Nie wyglądała zbyt pięknie.
Ubrana w stary dres, niewymalowana, nieuczesana. Nie było to do niej podobne.
Już nie interesował jej wygląd, a że jej mama była w pracy nie mogła
kontrolować jej stroju. Gdy czytała ciekawy artykuł o jednej z gwiazdek show
biznesu do salonu wszedł Luke.
- Ale żeś
się zapuściła. Wyglądasz gorzej niż ja – powiedział spoglądając na siostrę.
- Bardzo
śmieszne – powiedziała z ironią w głosie.
- Oj nie
dąsaj się – odpowiedział dotykając siostrę w ramię. – Mamusia niedługo wróci i
pomoże ci wybrać odpowiedni strój.
W tym
momencie chłopak wyszedł z pokoju. W końcu wróciły normalne kłótnie pomiędzy
nimi. Mimo wszystko Liv cieszyła się z tego powodu, że mogli porozmawiać o
czymś innym niż te wszystkie dziwne sytuacje, które cały czas gościły w ich
rodzinie.
Nadchodził
już wieczór. Bliźniaczki szły przez park. Max miała nadzieję, ze podczas tej
przechadzki wymyśli nowy plan w związku z Dillonem. Chciała, żeby był jej
posłuszny. Tym bardziej, że potrzebowała go do niektórych spraw, mimo że był w
areszcie. Ona musiała wygrać, musiała pokonać całą piątkę nastolatków za
wszelką cenę. Tym bardziej, że ona również była zamieszana w klatwę. Przecież
oni mogliby dowiedzieć się o wszystkich jej czynach. Nagle na swojej drodze
dziewczynki ujrzały Caleba z Mirandą wracających z kolacji u ojca chłopaka. Przystanęły
na chwilę i uśmiechnęły się szeroko.
- Cześć –
powiedziała siostra Max wyciągając do nich rękę. – Jestem Elsa.
Nastolatkowe
spojrzeli najpierw na siebie potem na dziewczynkę. Nie wiedzieli, co mają
zrobić. W końcu w pewnym sensie byli wrogami, ale w końcu, co taka 7 letnia
dziewczyna może im zrobić. Mimo wszystko wyminęli je udając się w kierunku domu
Collinsa.
- Teraz mamy
dwie na głowie – powiedziała Miranda spoglądając na chłopaka.
- One coś
knują – odpowiedział. – Nigdy nie myślałem, że będę bał się dzieci.
- Ja też nie,
ale właściwie teraz to już nic mnie nie zdziwi.
- Ta sprawa
jest coraz bardziej skomplikowana.
Nadeszła noc
w Ravenswood. Wszyscy mieszkańcy zaczęli powoli kłaść się do łóżek i zasypiać.
Tak też zrobiła cała piątka nastolatków. Niczego się nie obawiając wszyscy
zasnęli głębokim snem. Księżyc tej nocy był w pełni. Było ciepło, w końcu,
czego się spodziewać po lecie.
Dochodziła
3.00 w nocy. W pewnym momencie wszyscy nastolatkowe wstali z łóżek i zaczęli
lunatykować. Kierowali się na cmentarz, który znajdował się przed domem
Collinsa. Zatrzymali się w jednym miejscu, tym samym gdzie zostali pochowani
oryginalni Caleb i Miranda. Nagle cała piątka obudziła się. Byli w szoku, co
się właśnie stało.
Gdy się zastanawiali nad zaistniałą sytuacją nastąpiło
trzęsienie ziemi. Przyjaciele nie mogli utrzymać równowagi. Dziwne jednak było
to, że to zjawisko odbywało się tylko i wyłącznie na terenie cmentarza.
Pozostała część miasta nie odczuwała tego spokojnie śpiąc. Wokół naszych
bohaterów zaczęły latać nagrobki wyrywane przez silny wiatr. Nastolatkowe
krzyczeli, z nadzieją, że może to tylko sen. Wszystko wokół nich wirowało. W
końcu pokazała się im czarna postać, ta sama, którą niedawno widziała trójka z
nich oraz ta sama, która ukazała się Mirandzie na moście.
-
To już koniec. Strzeżcie się – powiedziała.
____________________________________________________________________________
Cześć. Nie
jestem zadowolona z rozdziału. Właściwie to opuściła mnie wena i pisałam spontanicznie,
co wpadło mi do głowy. Dlatego też miałam małe opóźnienie. Mam nadzieję, że
podsuniecie mi kilka ciekawych pomysłów, z których mogłabym stworzyć coś
ciekawego w następnych rozdziałach.
PS. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ <3
PS. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)