Remy, Caleb
oraz Miranda dalej stali w pokoju. Wokół nich był straszny bałagan. Z szaf
powypadały wszystkie przedmioty, figurki, które znajdowały się w jednym z rogów
pokoju potłukły się. Jednak przyjaciele nie zwracali na to uwagi. Wszystkich
zastanawiało jedno: Co się przed chwilą stało ? I kim jest postać znajdująca
się z przodu nich ? Straszna kobieta spoglądała na nich swoimi wyłupiastymi
oczami. W końcu jednak odezwała się.
- Wkrótce
nadejdzie koniec. Strzeżcie się.
Gdy
wypowiedziała te słowa cała trójka zaczęła spoglądać na siebie, próbując
wyczytać jakąś wiadomość z twarzy przyjaciela. Jednak, kiedy ponownie chcieli
spojrzeć na postać ona zniknęła.
- Co się
przed chwilą stało ? – pierwsza odezwała się Miranda, sądząć, że przyjaciele
odpowiedzą jej na zadane jej pytanie.
- Sam nie
wiem – odpowiedział Caleb.
- Jak
myślicie o co jej chodziło z tymi słowami ? – zapytała Remy.
- Nie wiem, ale widzę że mamy kolejną zagadkę
do rozwiązania.
Jak na razie
wszystko zaczęło wracać do normy u rodziny Mathesonów. Ich matka zaczęła
normalnie funkcjonować, bynajmniej nie płakała w nocy. Nikt nie podejrzewał, że
tak bardzo załamała się zerwaniem z Collinsem. Naprawdę musiała go kochać. Luke
i Olivia również starali się zachowywać normalnie. Jakby było okej, mimo że
nadal w ich głowach panował zamęt, bynajmniej u Livy, w związku ze sprawą
Dillona. Nie wiedziała, co ma myśleć, czy jest on winny, czy niewinny. Jednak
starała się o tym nie myśleć, w końcu policja cały czas pracowała nad tą sprawą
i niedługo powinna zostać rozstrzygnięta.
Jak co rano
bliźniaki szykowały się do szkoły. Po zjedzeniu śniadania, załatwieniu potrzeb
fizjologicznych oraz ubraniu się w odpowiedni strój wyszli z domu. Już po
pierwszej lekcji gdy Liv wyjmowała książki z szafki podeszła do niej Tess, jej
dawna przyjaciółka.
- Cześć –
powiedziała do niej, jednak dziewczyna nic jej nie odpowiedziała. – Słuchaj
wiem, że jesteś na mnie zła, no, ale wybacz mi, nigdy nie zrobiłabym czegoś, co
by tobie zaszkodziło.
- To
dlaczego wiedziałaś o klątwie ? Z resztą nie chce mi się z tobą rozmawiać –
odpowiedziała zamykając szafkę oraz skierowała swoje kroki w kierunku jednej z
klas.
- Daj mi
szansę. Tęsknie za tobą ! – wykrzyknęła jednak dziewczyna nie zatrzymała się
ani na chwilę, tylko kierowała się na przód.
Remy
przeszukiwała gazety z okresu, w którym zmarł ojciec Mathesonów. Miała
nadzieję, że znajdzie się tam coś, co mogłoby jej pomóc w dowiedzeniu się, co
spowodowało, że Dillon zabił tego mężczyznę. I na czyje polecenie to uczynił. Znalazła
jeden z artykułów, którego nagłówek głosił: „Tragiczna
śmierć burmistrza. Kto popełnił tą straszną zbrodnię?” Jego treść była
natomiast następująca: Wczoraj doszła do
nas wiadomość, że burmistrz Ravenswood został zamordowany. Został znaleziony w
swoim gabinecie, około 3 godzin po tym strasznym czynie. Poprosiliśmy
komendanta policji o opinię na temat tego wydarzenia: - Jak na razie mamy pewne
podejrzenia, kto mógł to zrobić. Jednak do rozstrzygnięcia sprawy musimy
przesłuchać wielu ludzi. My natomiast składamy kondolencje rodzinie, która
pogrąża się w bólu.
- Żadnych
konkretnych informacji – pomyślała. W końcu czego oczekiwała, że napiszą, że
ojciec bliźniaków został zamordowany, bo wiedział o klątwie to i owo ?
Ojciec
Caleba, wcześniej niż zamierzał skończył remont domu ich krewnego. Jednak mimo
wszystko nie chciał go sprzedawać. Te kilka miesięcy, które spędził w mieście
przybliżyły go do syna. Tym bardziej, że dzisiaj miał poznać jego nową
dziewczynę. Tyle lat byli osobno, więc teraz chciał razem z synem spędzać
wszystkie wolne chwile, aby odpokutować mu lata samotności, bez rodziny. W
momencie, kiedy przygotowywał kolację, na którą zaprosił Caleba wraz z Mirandą
zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedział, że to już pora na jego gości, dlatego
zdjął fartuch i podszedł do drzwi. Otworzył je i szeroko się uśmiechnął na
widok pary.
- Witajcie –
powiedział ściskając dłoń syna.
- Tato, to
jest Miranda – odpowiedział Caleb, wskazując dziewczynę.
Jego ojciec
przywitał się z dziewczyną i zaprosił ich do środka oraz nakazał usiąść w
jadalni. Wyremontowany dom był piękny, widać, że pan Rivers ma talent do tego,
co robi.
- Przygotowałem
dla was moje danie specjalne – zupę grzybową.
Mężczyzna
był pasjonatem kuchni tradycyjnej. Nie lubił jakiś sztucznych potraw. Wolał,
aby było smacznie, zdrowo i w domowej atmosferze. Cała kolacja przebiegała
świetnie. Widać było, że Miranda polubiła się z panem Riversem. Oboje
rozmawiali o wszystkim, o życiu, przyszłości i przeszłości. W końcu jednak
musieli się pożegnać. Gdy Miranda i Caleb wychodzili. Ojciec chłopaka
podziękował im i zaprosił na jutrzejszy obiad.
Olivia
siedziała na kanapie i przeglądała czasopisma. Nie wyglądała zbyt pięknie.
Ubrana w stary dres, niewymalowana, nieuczesana. Nie było to do niej podobne.
Już nie interesował jej wygląd, a że jej mama była w pracy nie mogła
kontrolować jej stroju. Gdy czytała ciekawy artykuł o jednej z gwiazdek show
biznesu do salonu wszedł Luke.
- Ale żeś
się zapuściła. Wyglądasz gorzej niż ja – powiedział spoglądając na siostrę.
- Bardzo
śmieszne – powiedziała z ironią w głosie.
- Oj nie
dąsaj się – odpowiedział dotykając siostrę w ramię. – Mamusia niedługo wróci i
pomoże ci wybrać odpowiedni strój.
W tym
momencie chłopak wyszedł z pokoju. W końcu wróciły normalne kłótnie pomiędzy
nimi. Mimo wszystko Liv cieszyła się z tego powodu, że mogli porozmawiać o
czymś innym niż te wszystkie dziwne sytuacje, które cały czas gościły w ich
rodzinie.
Nadchodził
już wieczór. Bliźniaczki szły przez park. Max miała nadzieję, ze podczas tej
przechadzki wymyśli nowy plan w związku z Dillonem. Chciała, żeby był jej
posłuszny. Tym bardziej, że potrzebowała go do niektórych spraw, mimo że był w
areszcie. Ona musiała wygrać, musiała pokonać całą piątkę nastolatków za
wszelką cenę. Tym bardziej, że ona również była zamieszana w klatwę. Przecież
oni mogliby dowiedzieć się o wszystkich jej czynach. Nagle na swojej drodze
dziewczynki ujrzały Caleba z Mirandą wracających z kolacji u ojca chłopaka. Przystanęły
na chwilę i uśmiechnęły się szeroko.
- Cześć –
powiedziała siostra Max wyciągając do nich rękę. – Jestem Elsa.
Nastolatkowe
spojrzeli najpierw na siebie potem na dziewczynkę. Nie wiedzieli, co mają
zrobić. W końcu w pewnym sensie byli wrogami, ale w końcu, co taka 7 letnia
dziewczyna może im zrobić. Mimo wszystko wyminęli je udając się w kierunku domu
Collinsa.
- Teraz mamy
dwie na głowie – powiedziała Miranda spoglądając na chłopaka.
- One coś
knują – odpowiedział. – Nigdy nie myślałem, że będę bał się dzieci.
- Ja też nie,
ale właściwie teraz to już nic mnie nie zdziwi.
- Ta sprawa
jest coraz bardziej skomplikowana.
Nadeszła noc
w Ravenswood. Wszyscy mieszkańcy zaczęli powoli kłaść się do łóżek i zasypiać.
Tak też zrobiła cała piątka nastolatków. Niczego się nie obawiając wszyscy
zasnęli głębokim snem. Księżyc tej nocy był w pełni. Było ciepło, w końcu,
czego się spodziewać po lecie.
Dochodziła
3.00 w nocy. W pewnym momencie wszyscy nastolatkowe wstali z łóżek i zaczęli
lunatykować. Kierowali się na cmentarz, który znajdował się przed domem
Collinsa. Zatrzymali się w jednym miejscu, tym samym gdzie zostali pochowani
oryginalni Caleb i Miranda. Nagle cała piątka obudziła się. Byli w szoku, co
się właśnie stało.
Gdy się zastanawiali nad zaistniałą sytuacją nastąpiło
trzęsienie ziemi. Przyjaciele nie mogli utrzymać równowagi. Dziwne jednak było
to, że to zjawisko odbywało się tylko i wyłącznie na terenie cmentarza.
Pozostała część miasta nie odczuwała tego spokojnie śpiąc. Wokół naszych
bohaterów zaczęły latać nagrobki wyrywane przez silny wiatr. Nastolatkowe
krzyczeli, z nadzieją, że może to tylko sen. Wszystko wokół nich wirowało. W
końcu pokazała się im czarna postać, ta sama, którą niedawno widziała trójka z
nich oraz ta sama, która ukazała się Mirandzie na moście.
-
To już koniec. Strzeżcie się – powiedziała.
____________________________________________________________________________
Cześć. Nie
jestem zadowolona z rozdziału. Właściwie to opuściła mnie wena i pisałam spontanicznie,
co wpadło mi do głowy. Dlatego też miałam małe opóźnienie. Mam nadzieję, że
podsuniecie mi kilka ciekawych pomysłów, z których mogłabym stworzyć coś
ciekawego w następnych rozdziałach.
PS. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ <3
PS. DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ <3
Może zrobisz ducha stróża dla Dillona? Mógł go na przykład uratować przed pociągiem. Nawet nie wiesz jaka bym była szczęśliwa gdybyś nazwała go Claudia ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za propozycje, możliwe, że Claudia pojawi się w fabule :P
UsuńI była brunetką. Ale nic Ci nie narzucam :-)
OdpowiedzUsuń