sobota, 22 marca 2014

ROZDZIAŁ IV - Każdy ma jakąś tajemnicę


Luke i Olivia zeszli do kuchni na śniadanie. Usiedli do stołu. Nie interesowali się tym, że mają gościa. Przywykli już do tego, że pan Collins zjawia się u nich każdego dnia. Właściwie to traktowali go jak domownika. Gdy już kończyli śniadanie ich matka i jej towarzysz spojrzeli na bliźniaki.
- Nie odpowiedzieliście jeszcze nam, co sądzicie o naszym ślubie – zaczęła kobieta. – Mamy zaplanowaną datę na przyszły tydzień, nie możemy tego ciągle odkładać.
- Daj im czas – powiedział Collins obejmując ukochaną. – To dla nich trudne, zwłaszcza po tym, co stało się z ich ojcem.
- Mama ma rację.. – zaczęła niepewnie Olivia. – Nie wiem jak Luke, ale ja zgadzam się na was ślub. Uważam, ze mama powinna być w końcu szczęśliwa. Tym bardziej, że znacie się już z liceum. Mam nadzieję, że wam się uda.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Podeszła do pary i złapała dwójkę za ręce. Kontem oka spoglądała na brata. Wiedziała, ze nie podziela jej zdania. Miała jednak nadzieję, ze przełamie się i w końcu zaakceptuje ten związek. Wiadome było, że prędzej czy później ten ślub się odbędzie. Lepiej, żeby odbył się w spokoju, bez zbędnych kłótni. Jednak chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju.
Miranda leżała na łóżku. Do tej pory nie przywyknęła jeszcze, że jest człowiekiem. Czuła się wspaniale, ale mimo to w środku odczuwała niepokój. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała znowu zginąć z resztą swoich przyjaciół. Była pesymistycznie nastawiona do rozwiązania klątwy. Nie miała już żadnej nadziei. Jej wujek sprowadził oryginalnego Caleba, ale, po co skoro właściwie on nic nie zdziałał. Wiedział tyle ile oni, a może nawet mniej. Może wpadł na jakiś tam pomysł, co by mógł ich uratować, ale nie było w nim żadnej gwarancji, że się uda.
Remy spotkała się z Calebem, aby powiedzieć mu o swoich snach. Nie chciała powiadamiać o tym swojego chłopaka, ponieważ wiedziała, że zacznie histeryzować. Po za tym z Calebem świetnie się dogadywała. Był jej najlepszym przyjacielem.
- Może w tamtym wydarzeniu jest coś o czym musimy wiedzieć – powiedział chłopak.
- Możliwe, ale mimo to boję się. Ostatnim razem o mało nie umarłam. Gdyby nie Miranda już dawno byłabym w grobie – odpowiedziała. – Teraz to już ona nawet mi nie pomoże. W końcu już nie należy do świata duchów.
- Myślę, że to właśnie duchy chcą ci coś przekazać. W końcu to do Ciebie przyszedł Ryan i dzięki niemu zobaczyliśmy prawdę o śmierci ojca Liv i Luka.
- Ale przecież widziałam Abaddona, a to raczej za dobrze nie wróży.
- Na razie się nie martw, to był tylko jeden sen. Jeżeli chcesz możesz dzisiaj spać tutaj – powiedział przytulając dziewczynę. Remy szeptem mu podziękowała, ale chłopak chyba tego nie usłyszał.
Olivia weszła do pokoju brata i usiadła obok niego na łóżku. Chłopak zwyczajnie ją ignorował. Na jego uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się głośna rockowa muzyka. Dziewczyna postanowiła, że nie będzie tego tolerować i jednym szybkim szarpnięciem ściągnęła urządzenie z głowy brata.
- Dlaczego nic im nie powiedziałeś ? Nie zaakceptowałeś tego związku ? Przecież wiesz, ze się kochają – powiedziała, a właściwie wykrzyknęła dziewczyna jednym tchem.
- Kochają ? Ty chyba nie wiesz co to znaczy miłość, z resztą za wiele o twojej wiedzy nie można się spodziewać po twoim związku z zabójcą naszego ojca – odpowiedział.
Dziewczyna była zaskoczona słowami brata. Wiedziała, ze ma niewyparzony język, ale teraz jego słowa ją zabolały. Jak on mógł tak do niej powiedzieć ? Wspomnieć o Dillonie i to jeszcze w taki sposób ? Czuła jak do oczu napływały jej łzy, ale nie chciała pokazywać, ze jest miękka. W końcu dorosła, dojrzała. Nie była już tą dziewczynką, co kilka miesięcy wcześniej, która płakała o nic. To była dawna Olivia. Teraz jest nowa – niezależna, zdecydowana.
- Może i nie mam wspaniałych doświadczeń miłosnych, ale bynajmniej zauważam dobro u ludzi. Collins nie jest złym człowiekiem. Jest po naszej stronie. Nie wiem czy zauważyłeś, ale pomaga nam = wypowiadając te słowa dziewczyna wstała i skierowała się ku drzwiom. Gdy chwyciła klamkę spojrzała się na brata z nadzieją, ze ją przeprosi, albo powie coś sensownego. Niestety to była złudna nadzieja. Chłopak z powrotem założył słuchawki i włączył ulubioną piosenkę.
Pierwotny Caleb udał się do kaplicy. Tej samej, w której przyjaciele znaleźli na ziemi nazwiska sześciu osób, które podpisały pakt. Miał nadzieję, że właśnie w tym miejscu znajdzie to czego szukał. A mianowicie kartki papieru, na której został spisany pakt. Gdy wszedł do środka zauważył, że nie jest tam sam. Na jednej z ławek siedział Collins, który wpatrywał się na przód.
- Nie znajdziesz tutaj niczego. Myślisz, ze nie próbowałem poszukać tego nędznego świstku – powiedział Ray nie odwracając się do przybysza.
Ten mimo, ze był duchem trochę się zdziwił jego postawą. Nigdy żaden zwyczajny człowiek go nie widział. Co takiego posiadał ten człowiek, ze wiedział o ich istnieniu ? Dlaczego w ogóle mu pomagał ? Postanowił, że nie opuści tego miejsca. Musi się czegoś dowiedzieć. W końcu po to został przywrócony do życia między żywymi, a umarłymi.
- Na pewno się zastanawiasz, dlaczego opróżniłem twój słoik ? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Może jeszcze tego nie wiesz, ale to ty i pozostała czwórka możecie uratować świat od tej klątwy. Żebyś mógł tego dokonać twoich przyjaciół również uwolniłem.
W tym momencie chłopak zauważył na ziemi rozsypane szkła i cztery kosmyki włosów. Postawa Collinsa coraz bardziej go zaskakiwała. Co wiedział ten mężczyzna, czego on nie wiedział ?
Luke wyszedł na, zewnątrz aby trochę odetchnąć. Ciągły stres go wykańczał. Był jedynym mężczyzną w rodzinie, więc musiał o nią dbać. Na dodatek dochodzi ta cała klątwa i odwiedziny tej całej Abby. Dlaczego oczerniała jego ojca ? A może to była prawda ? W końcu historia była spójna, ale czy mogła być prawdą – tego nie wiedział. Postanowił, że wybierze się do Remy, aby dokładniej poczytać o wypadku, który zdarzył się przyjaciółce ojca.
Dziewczyna wyjęła kilka gazet, z roku, w którym zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Oczywiście było tam napisane tylko to, że przyczyną pożaru była awaria. Oraz kondolencje dla rodzin zmarłych. Widać było, że w tamtych czasach w gazetach nie zawierano za wielu faktów. Jednak chłopak postanowił nie poprzestać na zwykłej gazecie. Chciał znaleźć jakichkolwiek świadków tego zdarzenia. Dlatego zajrzał do rocznika ojca, w którym znalazł kilka nazwisk uczniów z jego klasy. Od razu poszukał ich w książce telefonicznej. Pierwszy na liście był Ben Gooldsmith. Po trzech sygnałach odebrała jakaś kobieta. Gdy chłopak zapytał o mężczyznę, którego szukał okazało się, że ten nie żyje. Następna na liście była Helen Amstrong.
- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do Helen Amstrong ? – zapytał chłopak, gdy słuchawkę podniosła jakaś kobieta.
- Tak, a kto mówi ? – zapytała niskim głosem.
- Rozmawia pani z Lukem Mathesonem. Chodziła pani kiedyś z moim ojcem do liceum.
- Ah tak pamiętam Mathesona. Jak się ma ?
- Niestety nie żyje.
- Oh, przykro mi.
- Dziękuję, ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać. Chciałbym porozmawiać o pożarze, który wybuchł w szkole kilka lat temu, ponieważ mam do napisania o tym pracę na lekcję historii. Czy mogłby się pani ze mną spotkać w kawiarni w Ravenswood naprzeciwko kościoła ?
- Dobrze. Akurat jutro jestem w mieście. Może być o 16.00 ?
- Tak. Dziękuję bardzo. Do widzenia – powiedział chłopak odkładając słuchawkę. – No to może od niej się czegoś dowiem – powiedział bardziej sam do siebie, niż do siedzącej obok niego Remy.
- Będzie dobrze – odpowiedziała dziewczyna.
Caleb szedł drogą w parku. Miał parę rzeczy do załatwienia na mieście dla Collinsa. Zwykłe nudne zlecenia. Na przykład zamówienie drewna na trumny, czy złożenie kondolencji jednej z rodzin, której zmarła babcia. Jednak nie spieszyło mu się do wykonania tych prac. Postanowił usiąść na chwilę w parku na jednej z ławek. Pogoda była piękna. Przypominała mu ona o cudownych dniach spędzonych razem z Hanną w Rosewood. Tęsknił za nią, ale nie mógł do niej wrócić. Nie mógł jej narażać. Ciekawe co teraz robiła ? Czy dalej miała problemy z tajemniczym prześladowcą ? Siedział i zastanawiał się nad wieloma podobnymi pytaniami. Gdy już chciał się podnieść z ławki i pójść w miasto zauważył Max, która stała przy budce z lodami. Chłopak zaczął się zastanawiać czy do niej podejść. W końcu jednak przemógł się i chwycił dziewczynkę za prawe ramię.
- O cześć – powiedziała dziewczynka uśmiechając się. – Weź truskawkowe są naprawdę świetne.
Caleb jednak nie odpowiadał, chwycił tylko ją za rękę i zaprowadził kawałek dalej, aby nikt ich nie słyszał.  W końcu ludzie mogliby pomyśleć, że dręczy małe dziecko.
- Nie udawaj. Wiem, kim jesteś – powiedział.
- To dobrze, ale widzę, ze sporo ci to zajęło czasu. Właściwie to myślałam, że ta Olivia prędzej zorientuje się kim jestem i jaki mam interes w waszej piątce – odpowiedziała, jednak jej wypowiedź zaskoczyła chłopaka. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
- Czego chcesz ?
- Zgadnij – odpowiedziała o pomaszerowała dziecięcym krokiem.
Chłopak zaczął się zastanawiać, co z tą dziewczynką jest nie tak ? Przecież dzieci w jej wieku nie wiedzą nawet, co to zło, a ta bierze udział w jakiejś klątwie.
Miranda i Olivia siedziały sobie z domku Caleba i rozmawiały o wszystkim i o niczym. Liv opowiedziała przyjaciółce całą sytuację związaną z jej bratem. Nie kryła przy tym emocji i popłakała się. Miranda starała się ją pocieszać. Jednak nie miała nigdy brata, więc nie wiedziała jak to jest zostać przez niego zranionym. W pewnym stopniu zazdrościła jej, zazdrościła jej tego, ze ma rodzeństwo, z którym się sprzecza, przez które płacze. Chciała sama takie coś odczuwać, ale nie mogła. Podczas dalszej rozmowy, Olivia nagle wybiegła z pokoju w stronę łazienki. Miranda pobiegła za nią, przez drzwi usłyszała jedynie odgłosy wymiotującej dziewczyny. Zapukała kilka razy, jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Po dziesięciu minutach Liv wyszła cała zapłakana.
- Co się stało ? – zapytała Mir.
- Nic – odpowiedziała zbywając przyjaciółkę.
- Źle się czujesz ? Powinnaś iść do lekarza.
- Nie potrzebuję wiem co mi jest… - tu przerwała, jednak po chwili dokończyła zdanie. – Jestem w ciąży. 
_________________________________________________________
Jak się podoba kolejny rozdział ? Przepraszam, za lekkie opóźnienie, ale miałam problemy z internetem. Mamy za sobą pierwszą ankietę, w której to wy macie wpływ na losy bohaterów. Głosowaliście, kto ma  mieć bliźniaka. Największa liczba osób wybrała: inną postać. I tu właśnie stawiam pytanie, kogo macie na myśli ? Piszcie w komentarzach, na drugim miejscu znalazła się Max. Więc jeżeli, nie znajdziemy osoby z innych postaci wprowadzę motyw bliźniaka u niej.  Kolejna ankieta już wkrótce. Proszę was o ocenianie mnie w komentarzach. :)

Nominacja Liebster Award


 

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10/11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10/11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10/11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Dziękuję bardzo dziewczynom z  talkaboutpll.blogspot.com za nominację.  Powiem szczerze, że jestem miło zaskoczona z tej nominacji. Wiedziałam, że takie coś istnieje, ale nie spodziewałam się, że ktoś nominuje mojego bloga. No to bez przedłużania..
PYTANIA I MOJE ODPOWIEDZI. 
1.Ulubione książki.
Jednymi z ulubionych moich książek jest seria PLL, oprócz tego zaciekawiły mnie Igrzyska Śmierci (wszystkie części), Stowarzyszenie umarłych poetów, Hobbit, czy Dwanaście Prac Herkulesa.
2.Gdzie zazwyczaj się uczysz?
Zazwyczaj to uczę się w szkole.
 
3.Co Ci sprawia największą przyjemność?
Największą przyjemność sprawia mi śmiech z przyjaciółmi, ale również samotne przjeażdzki na rowerze, pływanie oraz pisanie bloga.

4.Jaki jest Twój styl ubierania?
Uwielbiam nosić leginsy, najlepiej czarne a do tego szeroka bluzka, lub t-shirt. Osobiście przepadam również za pikowanymi ubraniami.

5.Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Moja przygoda rozpoczęła się od tego, że zaczęłam czytać kilka blogów. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy nie spróbować także. I właśnie dzięki temu założyłam bloga. Jak na razie jestem na początku tej przygody, więc nie jestem w pełni obeznana w tych sprawach.

6.Lubisz prowadzić bloga? Dlaczego?
Lubię, a wręcz uwielbiam. Dlaczego ? Dlatego, że mogę podzielić się swoimi pomysłami z innymi ludźmi. Pozwala mi to również na uzyskanie wielu opini na temat mojej twórczości.
7. Jaką pogodę najbardziej lubisz?
Typowo wiosenną. Kiedy słońce zaczyna dogrzewać.

8. Co Twoi znajomi/rodzina sądzą o Twoim blogu?
Właściwie z rodziny to mój brat wie o istnieniu bloga i że tak powiem ma na niego „wylane”. Co do znajomych uważają, ze to fajna sprawa.

9. Filmy vs książki ?
Książki, ponieważ pozwalają na własne wyobrażenie danych zdarzeń. W filmach właśnie tak nie jest. Jest w nich ograniczony czas, więc wiele wydarzeń nie zostaje dokładnie pokazanych.

10. Co lubisz w swoim blogu ?
Nad tym pytaniem musiałam się trochę głębiej zastanowić.  Myślę, że podoba mi się jego oryginalność. Na razie nie znalazłam bloga, który tak jak ja pisałby dokończenie Ravenswood. 
Teraz moje nominacje:

 Pytania:
1.       Jak spędzasz czas wolny ?
2.       Jakie miejsce na świecie chciałbyś/chciałabyś odwiedzić ?
3.       Jakie jest twoje ulubione zwierze ?
4.       Jaką masz opinię na temat swojego bloga ?
5.       Co mogłabyś/mógłbyś w sobie zmienić ?
6.       Ile masz lat ?
7.    Co chcesz robić za kilka lat ?
8.       Jaka jest twoja ulubiona część garderoby ?
9.       Który miesiąc jest najlepszy ?
10.   Jaki jest twój ulubiony przedmiot szkolny ?

czwartek, 13 marca 2014

ROZDZIAŁ III - Motyw snu powraca



- To niewiarygodne – powiedział Collins spoglądając na Mirandę. – Przecież zaklęcie przywrócenia zostało przerwane. Jak to się mogło stać ?
- Właśnie po to tu przyszliśmy – powiedział Luke irytującym tonem.
Cała piątka z Rayem na czele próbowali rozwikłać zagadkę Mirandy. Nie wiedzieli, co z tym faktem mają zrobić. Przecież nie mogli tak po prostu pozwolić jej przechadzać się po mieście. W końcu kilka miesięcy temu ją pochowali. Ludzie zaczęliby się zastanawiać nad tym faktem.
- Musimy przemyśleć to na spokojnie – wtrąciła Miranda. – Ja na przykład cieszę się z tego że jestem żywa.
- My też się cieszymy. Uwierz. Tylko próbujemy właśnie Ciebie chronić – powiedziała Olivia.
- Tylko pamiętajcie, co powiedział Abaddon. Teraz jeszcze raz będą próbowali nas zabić – wspomniał Caleb.
- Ponieważ mamy umrzeć wszyscy razem.
Cala piątka zaczęła się rozglądać, jakby szukała odpowiedzi na ścianach. Czyżby klątwa miała się wypełnić ? Mieli umrzeć ? Musieli to przezwyciężyć. W końcu mają jeszcze oryginalnego Caleba.
Olivia po ciężkim dniu postanowiła spotkać się z przyjaciółką Tess. Jak zwykle rozmowa schodziła na nie ten tor, co trzeba. Liv za wszelką cenę nie chciała poruszać tego tematu, ale wiadomo, że nie mogła ukrywać przed przyjaciółką swoich uczuć i prędzej czy później musiały porozmawiać.
- Dillon naprawdę mnie zaskoczył. Myślałam, że jest o wiele więcej warty. A ty co o nim myślisz ? – zagadała Tess.
- Tak, tak zgadzam się z Tobą, ale możemy o tym nie rozmawiać ? – odpowiedziała przyjaciółce.
- Okej, Okej. Widzę, że cię to boli. Chcę abyś mi się wyżaliła.
- Po co ? Jak to i tak niczego nie zmieni. On zabił mojego ojca! – odpowiedziała dziewczyna i nie żegnając koleżanki skręciła w kierunku swojego domu.
Remy postanowiła spotkać się ze Springerem. Miała nadzieję, że dowie się od niego coś ciekawego na temat paktu. W końcu to Springer podłożył nóż na podwórko bliźniaków na prośbę właśnie Dillona. Mogli wiec mieć również jakieś tajemnice dotyczące paktu. Nie wiedziała jednak jak zacząć ten temat. Zadzwoniła tylko do chłopaka, aby spotkali się parku oraz że jest to bardzo ważna sprawa. Chłopak zgodził się na spotkanie, nie pytając o szczegóły.
- Dziękuję, że zgodziłeś się pójść na policję – zaczęła dziewczyna.
- Nie ma sprawy, tylko przez telefon miałaś taki ton głosu, ze na pewno nie chodziło ci o podziękowanie – odpowiedział chłopak onieśmielając Remy.
- Okej. I tu mnie masz. Chciałabym zapytać o… Dillona – powiedziała niepewnie.
- Chyba już wszystko o nim wiesz.
- No właściwie to chyba nie. Czy nie mówił ci on przypadkiem jakiś ciekawych rzeczy o mnie, Luku, Calebie, Mirandzie i  Olivii ? – to zdanie samo wyszło z jej ust niespodziewanie.
- Nie. A co miałby mówić ? – odpowiedział.
W tym momencie Remy nie wiedziała, co powiedzieć. Nie mogła przecież powiedzieć mu o całym pakcie. Nie była w końcu pewna czy Springer dowiedział się o istnieniu takiego przekleństwa.
- Nie wiem. Tak po prostu pytam.  Myślałam, że możesz coś wiedzieć .. – podniosła się z ławki kierując się w stronę domu. Jednak gdy już chciała odejść chłopak złapał ją za rękę.
- Chodzi ci o pakt pięciu ? – powiedział z uśmiechem na twarzy.
Miranda i Caleb siedzieli w pokoju. Wpatrywali się w siebie jak zaczarowani. Żadne z nich nie mogło wydusić z siebie słowa. I tak każdy temat skupiałby się na tym, że Miranda żyje, a oni nie chcieli o tym rozmawiać. Także siedzieli w milczeniu. Nagle w pomieszczeniu pojawił się oryginalny Caleb.
- Już wiem – wykrzyknął, a pozostała dwójka spojrzała na niego w osłupieniu. – Wiem jak zniszczyć pakt.
Miranda i Caleb automatycznie wstali z foteli i podeszli bliżej pierwotnego. Nie pytali go jednak o nic, wiedzieli, że powie im, o co chodzi.
- Musimy wiedzieć, co podpisywali nasi przodkowie. I doszukać się luki. Do tego będziemy musieli skontaktować się z innymi duszami uwięzionymi pomiędzy tymi dwoma światami. Do tego czasu nie możecie całą piątką przebywać w tym samym miejscu. W końcu pakt się wypełni, jeżeli będziecie wszyscy razem w jednym miejscu.
- Jestem godna podziwu – powiedziała Miranda uśmiechając się.
Dochodziła już dziesiąta wieczorem. Remy weszła do domu. O tej godzinie rodzice już dawno spali. Byli zwolennikami, co najmniej ośmiogodzinnego snu. Jednak tym razem, gdy dziewczyna zapaliła światło w salonie zauważyła swojego ojca siedzącego na kanapie. Spojrzała na niego nie pewnym wzrokiem.
- Musimy pogadać – powiedział szorstkim głosem.
- Na jaki temat ? – zapytała.
Od czasu artykułu na temat ojca Springera i afery, jaką jej urządził nie rozmawiali zwyczajnie. Dziewczyna czuła się nieswojo w jego towarzystwie. W końcu zakazał jej wykonywania tego, co lubi, czyli pisania artykułów. Miała przecież nadzieję, że sama w przyszłości stworzy własną gazetę, ale nie lokalną. Lecz taką, którą będą czytali wszyscy, taką, która będzie mówiła prawdę i tylko prawdę o ludziach.
- Siadaj – odparł nieco milej.
Remy posłusznie wykonała nakaz i usiadła obok ojca. Nie spojrzała jednak w jego twarz. Zaczęła bawić się nitką, która wystawała z jej bluzki.
- Chciałbym Cię przeprosić… - zaczął nie penie jej ojciec. – Może trochę za ostro zareagowałem. Przeanalizowałem twój artykuł i właściwie jest świetny. Pokazuje to, czego uczyłem cię od najmłodszych lat. Pokazuje prawdę. Zapomniałem, co tak naprawdę liczy się w dobrej gazecie.
Dziewczyna nie odzywała się. Jednak podniosła wzrok na ojca czekając na rozwój jego wypowiedzi. Była w lekkim szoku.
- Chce abyś znowu pisała artykuły w gazecie. Ale proszę cię informuj mnie, na jaki temat – uśmiechnął się przytulając córkę do siebie.
- Dziękuję tato – powiedziała odwzajemniając uścisk.
- Poza tym kilka osób pochwaliło artykuł. Odwiedziła mnie również matka Springera i kazała Ci przekazać, że jestem szczęściarzem mając tak cudowną córkę.
- A ja mam najwspanialszego ojca na świecie – odpowiedziała.
W tym momencie oby dwoje zauważyli, że w progu salonu stoi matka Remy. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Od dawna nie byli tacy szczęśliwi i zżyci ze sobą. Szkoda, że takie chwile nie trwają wiecznie.
Luke gdy wrócił do domu, jak zwykle skierował się do swojego pokoju. Nikogo nie było – jego matka wraz z Olivią wybrały się na cotygodniowe zakupy. Jak to mówi ich matka: „Trzeba odświeżyć jej styl”.  Kiedy chłopak otworzył drzwi pomieszczenia. Poczuł, że coś się tam zmieniło. Czuł kogoś obecność, pomimo, że nikogo nie widział. Postanowił zignorować przeczucie. Usiadł na łóżku i włączył laptopa. Zakłopotanie jednak nie przestawało mijać. Wręcz przeciwnie pogłębiało się. Nagle przed łóżkiem stanęła Abby, Abby Wheeler. Ta sama, która spotykała się kiedyś z ich ojcem za czasów liceum. W końcu jednak zginęła w pożarze laboratorium szkolnego wraz z czwórką przyjaciół. Więc również uczestniczyła w klątwie.
- Czego chcesz ? – wykrzyczał chłopak przecierając oczy. Miał nadzieję, ze to zwykłe zwidy, które są skutkiem jego przemęczenia. Jednak kolejna próba przetarcia oczy nie daje żadnych efektów.
- Chcę ci powiedzieć prawdę o tym, dlaczego zginął twój ojciec – odpowiedziała przybliżając się do chłopaka. Ten jednak przesunął się na dalszą część łóżka.
- Mów, co wiesz. – powiedział trochę mniej agresywnie.
Temat jego ojca był najbardziej tajemniczą rzeczą. Chciał dowiedzieć się prawdy po tych wszystkich latach nie wiedzy. Miał do tego prawo.
- Wiedział o istnieniu klątwy, kiedy się spotykaliśmy. Myślałam, że mnie kocha, że będziemy na zawsze razem. Że będziemy szczęśliwi. Jednak prawda okazała się całkiem inna. On po prostu był zwolennikiem tego przekleństwa.. – w tym momencie dziewczyna przerwała, mimo że była duchem zaczęły po policzku spływać jej łzy. – To właśnie on zamknął drzwi laboratorium na klucz, kiedy całą piątką znaleźliśmy się w środku.
- Nie kłam ! – wykrzyczał chłopak i wyszedł z pokoju. Abby jednak podążyła za nim. Chciała dokończyć swoją historię.  
- Myślisz dlaczego Dillon go zabił ? Dlatego, że nie chciał, aby składano kogoś innego w ofierze zamiast siebie, dlatego zabijając go oddał właściwie Olivię w ofierze. To było czymś w stylu dopełnienia wymiany.
- Nie będę cię słuchał. Chcesz rozwalić nasze życie. Niech spoczywa w spokoju.
Abby nie chciała dręczyć już dłużej chłopaka, więc zniknęła. Luke usiadł w korytarzu na podłodze, skrywając twarz w dłoniach. Nie wiedział co o tym myśleć. W tym samym momencie do domu weszła jego matka z siostrą.
- Co się stało ? – powiedziały obie niemal równocześnie zauważając chłopaka.
Miranda podeszła do wujka. Ten uśmiechnął się lekko na jej widok. Właściwie był on prawie nie zauważalny, jednak nie uszedł uwadze dziewczyny. Wiedziała, że zależy mu na niej. W końcu miała rodzinę. Mimo, ze miał wiele wad lubiła go. Naprawdę go lubiła.
- Co tu robisz ? – wyjąkał.
- Przyszłam sprawdzić, co robisz – odpowiedziała. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Właściwie to trochę tak, no ale jak już przeszkodziłaś .. – urwał, nie wiedząc jak zakończyć zdanie.
- Tak w ogóle to skąd wiesz o istnieniu całej klątwy ? – zapytała.
- Sam też w tym siedzę. Nie wiem czy wiesz, ale jestem od Collinsów –odpowiedział jakby żartem. Dziewczyna sama była zaskoczona z tonu głosu swojego wuja. Czuła, że coraz bardziej zbliżają się do siebie. Liczyła, że pomoże jej w rozwikłaniu tej wielkiej zagadki.
Remy położyła się w swoim łóżku. Zgasiła lampkę znajdującą się po prawej stronie na stoliku. Ułożyła się wygodnie i spróbowała zasnąć. Znowu zaczęły śnić się jej momenty z przeszłości. Zauważyła Mirandę i Caleba wsiadających na statek. Moment, którym zostają małżeństwem oraz zatonięcie statku. Wyglądało to jak jakiś film tragiczny. Zupełnie jak w Titanicu. Jednak na końcu zauważyła Abaddona, który pochłania dusze piątki z paktu. W tym momencie się obudziła. Czyżby znowu zaczynały ją dręczyć złe sny ? Co miał oznaczać moment, który widziała z pierwszego wypadku ? Czuła, ze teraz nie da rady zasnąć. Postanowiła, ze spisze to co widziała na kartce. 
_______________________________________________________
Kolejny rozdział mamy już za sobą. Co o nim myślicie ? W następnych planuję bardziej rozwinąć postać Luka, ponieważ najmniej uczestniczy on w akcji z pośród piątki głównych bohaterów. Najmniej dostaje po głowie :) Poza tym nie wiem czy zauważyliście, ale dodałam ankietę, w której możecie zagłosować, który z bohaterów ma mieć blizniaka. Mam po prostu pewien pomysł, ale nie wiem do którego z bohaterów go przyczepić. Mam nadzieję, że mi pomożecie. Zapraszam do komentowania. :)