Luke i Olivia zeszli do kuchni na śniadanie. Usiedli do stołu. Nie interesowali się tym, że mają gościa. Przywykli już do tego, że pan Collins zjawia się u nich każdego dnia. Właściwie to traktowali go jak domownika. Gdy już kończyli śniadanie ich matka i jej towarzysz spojrzeli na bliźniaki.
- Nie
odpowiedzieliście jeszcze nam, co sądzicie o naszym ślubie – zaczęła kobieta. –
Mamy zaplanowaną datę na przyszły tydzień, nie możemy tego ciągle odkładać.
- Daj im
czas – powiedział Collins obejmując ukochaną. – To dla nich trudne, zwłaszcza
po tym, co stało się z ich ojcem.
- Mama ma
rację.. – zaczęła niepewnie Olivia. – Nie wiem jak Luke, ale ja zgadzam się na
was ślub. Uważam, ze mama powinna być w końcu szczęśliwa. Tym bardziej, że
znacie się już z liceum. Mam nadzieję, że wam się uda.
Dziewczyna
uśmiechnęła się. Podeszła do pary i złapała dwójkę za ręce. Kontem oka
spoglądała na brata. Wiedziała, ze nie podziela jej zdania. Miała jednak
nadzieję, ze przełamie się i w końcu zaakceptuje ten związek. Wiadome było, że
prędzej czy później ten ślub się odbędzie. Lepiej, żeby odbył się w spokoju,
bez zbędnych kłótni. Jednak chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego
pokoju.
Miranda
leżała na łóżku. Do tej pory nie przywyknęła jeszcze, że jest człowiekiem.
Czuła się wspaniale, ale mimo to w środku odczuwała niepokój. Wiedziała, że
prędzej czy później będzie musiała znowu zginąć z resztą swoich przyjaciół. Była
pesymistycznie nastawiona do rozwiązania klątwy. Nie miała już żadnej nadziei.
Jej wujek sprowadził oryginalnego Caleba, ale, po co skoro właściwie on nic nie
zdziałał. Wiedział tyle ile oni, a może nawet mniej. Może wpadł na jakiś tam pomysł,
co by mógł ich uratować, ale nie było w nim żadnej gwarancji, że się uda.
Remy
spotkała się z Calebem, aby powiedzieć mu o swoich snach. Nie chciała powiadamiać
o tym swojego chłopaka, ponieważ wiedziała, że zacznie histeryzować. Po za tym
z Calebem świetnie się dogadywała. Był jej najlepszym przyjacielem.
- Może w
tamtym wydarzeniu jest coś o czym musimy wiedzieć – powiedział chłopak.
- Możliwe,
ale mimo to boję się. Ostatnim razem o mało nie umarłam. Gdyby nie Miranda już
dawno byłabym w grobie – odpowiedziała. – Teraz to już ona nawet mi nie pomoże.
W końcu już nie należy do świata duchów.
- Myślę, że
to właśnie duchy chcą ci coś przekazać. W końcu to do Ciebie przyszedł Ryan i
dzięki niemu zobaczyliśmy prawdę o śmierci ojca Liv i Luka.
- Ale
przecież widziałam Abaddona, a to raczej za dobrze nie wróży.
- Na razie
się nie martw, to był tylko jeden sen. Jeżeli chcesz możesz dzisiaj spać tutaj –
powiedział przytulając dziewczynę. Remy szeptem mu podziękowała, ale chłopak
chyba tego nie usłyszał.
Olivia
weszła do pokoju brata i usiadła obok niego na łóżku. Chłopak zwyczajnie ją
ignorował. Na jego uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się
głośna rockowa muzyka. Dziewczyna postanowiła, że nie będzie tego tolerować i
jednym szybkim szarpnięciem ściągnęła urządzenie z głowy brata.
- Dlaczego
nic im nie powiedziałeś ? Nie zaakceptowałeś tego związku ? Przecież wiesz, ze
się kochają – powiedziała, a właściwie wykrzyknęła dziewczyna jednym tchem.
- Kochają ?
Ty chyba nie wiesz co to znaczy miłość, z resztą za wiele o twojej wiedzy nie
można się spodziewać po twoim związku z zabójcą naszego ojca – odpowiedział.
Dziewczyna
była zaskoczona słowami brata. Wiedziała, ze ma niewyparzony język, ale teraz
jego słowa ją zabolały. Jak on mógł tak do niej powiedzieć ? Wspomnieć o
Dillonie i to jeszcze w taki sposób ? Czuła jak do oczu napływały jej łzy, ale
nie chciała pokazywać, ze jest miękka. W końcu dorosła, dojrzała. Nie była już
tą dziewczynką, co kilka miesięcy wcześniej, która płakała o nic. To była dawna
Olivia. Teraz jest nowa – niezależna, zdecydowana.
- Może i nie
mam wspaniałych doświadczeń miłosnych, ale bynajmniej zauważam dobro u ludzi.
Collins nie jest złym człowiekiem. Jest po naszej stronie. Nie wiem czy
zauważyłeś, ale pomaga nam = wypowiadając te słowa dziewczyna wstała i
skierowała się ku drzwiom. Gdy chwyciła klamkę spojrzała się na brata z
nadzieją, ze ją przeprosi, albo powie coś sensownego. Niestety to była złudna
nadzieja. Chłopak z powrotem założył słuchawki i włączył ulubioną piosenkę.
Pierwotny Caleb
udał się do kaplicy. Tej samej, w której przyjaciele znaleźli na ziemi nazwiska
sześciu osób, które podpisały pakt. Miał nadzieję, że właśnie w tym miejscu
znajdzie to czego szukał. A mianowicie kartki papieru, na której został spisany
pakt. Gdy wszedł do środka zauważył, że nie jest tam sam. Na jednej z ławek
siedział Collins, który wpatrywał się na przód.
- Nie
znajdziesz tutaj niczego. Myślisz, ze nie próbowałem poszukać tego nędznego
świstku – powiedział Ray nie odwracając się do przybysza.
Ten mimo, ze
był duchem trochę się zdziwił jego postawą. Nigdy żaden zwyczajny człowiek go
nie widział. Co takiego posiadał ten człowiek, ze wiedział o ich istnieniu ?
Dlaczego w ogóle mu pomagał ? Postanowił, że nie opuści tego miejsca. Musi się
czegoś dowiedzieć. W końcu po to został przywrócony do życia między żywymi, a
umarłymi.
- Na pewno
się zastanawiasz, dlaczego opróżniłem twój słoik ? – zapytał, ale nie czekał na
odpowiedź. – Może jeszcze tego nie wiesz, ale to ty i pozostała czwórka możecie
uratować świat od tej klątwy. Żebyś mógł tego dokonać twoich przyjaciół również
uwolniłem.
W tym
momencie chłopak zauważył na ziemi rozsypane szkła i cztery kosmyki włosów.
Postawa Collinsa coraz bardziej go zaskakiwała. Co wiedział ten mężczyzna,
czego on nie wiedział ?
Luke wyszedł
na, zewnątrz aby trochę odetchnąć. Ciągły stres go wykańczał. Był jedynym
mężczyzną w rodzinie, więc musiał o nią dbać. Na dodatek dochodzi ta cała
klątwa i odwiedziny tej całej Abby. Dlaczego oczerniała jego ojca ? A może to
była prawda ? W końcu historia była spójna, ale czy mogła być prawdą – tego nie
wiedział. Postanowił, że wybierze się do Remy, aby dokładniej poczytać o
wypadku, który zdarzył się przyjaciółce ojca.
Dziewczyna
wyjęła kilka gazet, z roku, w którym zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Oczywiście
było tam napisane tylko to, że przyczyną pożaru była awaria. Oraz kondolencje
dla rodzin zmarłych. Widać było, że w tamtych czasach w gazetach nie zawierano
za wielu faktów. Jednak chłopak postanowił nie poprzestać na zwykłej gazecie.
Chciał znaleźć jakichkolwiek świadków tego zdarzenia. Dlatego zajrzał do
rocznika ojca, w którym znalazł kilka nazwisk uczniów z jego klasy. Od razu
poszukał ich w książce telefonicznej. Pierwszy na liście był Ben Gooldsmith. Po
trzech sygnałach odebrała jakaś kobieta. Gdy chłopak zapytał o mężczyznę,
którego szukał okazało się, że ten nie żyje. Następna na liście była Helen
Amstrong.
- Dzień
dobry. Czy dodzwoniłem się do Helen Amstrong ? – zapytał chłopak, gdy słuchawkę
podniosła jakaś kobieta.
- Tak, a kto
mówi ? – zapytała niskim głosem.
- Rozmawia
pani z Lukem Mathesonem. Chodziła pani kiedyś z moim ojcem do liceum.
- Ah tak pamiętam
Mathesona. Jak się ma ?
- Niestety
nie żyje.
- Oh,
przykro mi.
- Dziękuję,
ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać. Chciałbym porozmawiać o pożarze,
który wybuchł w szkole kilka lat temu, ponieważ mam do napisania o tym pracę na
lekcję historii. Czy mogłby się pani ze mną spotkać w kawiarni w Ravenswood naprzeciwko
kościoła ?
- Dobrze. Akurat
jutro jestem w mieście. Może być o 16.00 ?
- Tak.
Dziękuję bardzo. Do widzenia – powiedział chłopak odkładając słuchawkę. – No to
może od niej się czegoś dowiem – powiedział bardziej sam do siebie, niż do
siedzącej obok niego Remy.
- Będzie
dobrze – odpowiedziała dziewczyna.
Caleb szedł
drogą w parku. Miał parę rzeczy do załatwienia na mieście dla Collinsa. Zwykłe
nudne zlecenia. Na przykład zamówienie drewna na trumny, czy złożenie
kondolencji jednej z rodzin, której zmarła babcia. Jednak nie spieszyło mu się
do wykonania tych prac. Postanowił usiąść na chwilę w parku na jednej z ławek.
Pogoda była piękna. Przypominała mu ona o cudownych dniach spędzonych razem z
Hanną w Rosewood. Tęsknił za nią, ale nie mógł do niej wrócić. Nie mógł jej
narażać. Ciekawe co teraz robiła ? Czy dalej miała problemy z tajemniczym
prześladowcą ? Siedział i zastanawiał się nad wieloma podobnymi pytaniami. Gdy
już chciał się podnieść z ławki i pójść w miasto zauważył Max, która stała przy
budce z lodami. Chłopak zaczął się zastanawiać czy do niej podejść. W końcu
jednak przemógł się i chwycił dziewczynkę za prawe ramię.
- O cześć –
powiedziała dziewczynka uśmiechając się. – Weź truskawkowe są naprawdę świetne.
Caleb jednak
nie odpowiadał, chwycił tylko ją za rękę i zaprowadził kawałek dalej, aby nikt
ich nie słyszał. W końcu ludzie mogliby
pomyśleć, że dręczy małe dziecko.
- Nie
udawaj. Wiem, kim jesteś – powiedział.
- To dobrze,
ale widzę, ze sporo ci to zajęło czasu. Właściwie to myślałam, że ta Olivia
prędzej zorientuje się kim jestem i jaki mam interes w waszej piątce –
odpowiedziała, jednak jej wypowiedź zaskoczyła chłopaka. Takiej odpowiedzi się
nie spodziewał.
- Czego
chcesz ?
- Zgadnij –
odpowiedziała o pomaszerowała dziecięcym krokiem.
Chłopak
zaczął się zastanawiać, co z tą dziewczynką jest nie tak ? Przecież dzieci w
jej wieku nie wiedzą nawet, co to zło, a ta bierze udział w jakiejś klątwie.
Miranda i
Olivia siedziały sobie z domku Caleba i rozmawiały o wszystkim i o niczym. Liv
opowiedziała przyjaciółce całą sytuację związaną z jej bratem. Nie kryła przy
tym emocji i popłakała się. Miranda starała się ją pocieszać. Jednak nie miała
nigdy brata, więc nie wiedziała jak to jest zostać przez niego zranionym. W
pewnym stopniu zazdrościła jej, zazdrościła jej tego, ze ma rodzeństwo, z
którym się sprzecza, przez które płacze. Chciała sama takie coś odczuwać, ale
nie mogła. Podczas dalszej rozmowy, Olivia nagle wybiegła z pokoju w stronę
łazienki. Miranda pobiegła za nią, przez drzwi usłyszała jedynie odgłosy
wymiotującej dziewczyny. Zapukała kilka razy, jednak dziewczyna nie
odpowiedziała. Po dziesięciu minutach Liv wyszła cała zapłakana.
- Co się
stało ? – zapytała Mir.
- Nic –
odpowiedziała zbywając przyjaciółkę.
- Źle się
czujesz ? Powinnaś iść do lekarza.
- Nie
potrzebuję wiem co mi jest… - tu przerwała, jednak po chwili dokończyła zdanie.
– Jestem w ciąży.
_________________________________________________________
Jak się podoba kolejny rozdział ? Przepraszam, za lekkie opóźnienie, ale miałam problemy z internetem. Mamy za sobą pierwszą ankietę, w której to wy macie wpływ na losy bohaterów. Głosowaliście, kto ma mieć bliźniaka. Największa liczba osób wybrała: inną postać. I tu właśnie stawiam pytanie, kogo macie na myśli ? Piszcie w komentarzach, na drugim miejscu znalazła się Max. Więc jeżeli, nie znajdziemy osoby z innych postaci wprowadzę motyw bliźniaka u niej. Kolejna ankieta już wkrótce. Proszę was o ocenianie mnie w komentarzach. :)