wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VII - Nie wszystkim warto ufać



Miranda postanowiła ukrywać się przed Calebem. Nie chciała tłumaczyć mu się z ostatniej sytuacji. Mimo wszystko nie żałowała tego, co zrobiła. Właściwie to cały czas myślała o tym wydarzeniu. Najbardziej zastanawiające było dla niej to czuł on. Może już pogodził się z rozstaniem z Hanną, może jest dla nich jakaś szansa. Uśmiechała się sama do siebie na samą myśl o tym jak by było cudownie jakby byli razem. Mogliby się upodobnić do ich przodków – po prostu kochać się ponad wszystko, nawet po śmierci.

Max weszła do Sali, w której siedział Dillon. Policjanci bez trudu ją wpuścili, jak powiedziała, że jest jego siostrą. Większość z nich widziała dziewczynkę w mieście, więc nie zadawało pytań, mimo, że nie było przy niej osoby dorosłej. Nie była w tym miejscu pierwszy raz. W końcu nawet raz spotkała w tym miejscu Olivię. Na środku stał stół z trzema krzesłami. Na jednym z nich siedział Dillon, ubrany w tradycyjne więzienne ciuchy. Na razie był jeszcze w tzw. areszcie, ale po zebranych dowodach był już traktowany jak każdy morderca. Następnego dnia miała się odbyć rozprawa, w związku z jego czynami. Dziewczynka usiadła i spojrzała na chłopaka.
- Po co znowu przyszłaś ? – zapytał chłopak.
- Mamy wiele spraw do załatwienia – odpowiedziała. – Nie dokończyłeś swoje zadania.
- Mówiłem ci już, że skończyłem z tym. Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego – wykrzyknął podnosząc się z miejsca.
Strażnik stojący z boku podszedł do chłopaka i nakazał mu usiąść. Chłopak jednak zwrócił się do strażnika nie siadając.
- Chcę już stąd wyjść. I proszę, abyście nigdy więcej nie wpuszczali to jej.
Mężczyzna kiwnął głową na znak zgody, wziął chłopaka za ręce i wyprowadził z sali. Gdy już opuścili pomieszczenie dziewczynka z całej siły uderzyła w stół. Była strasznie zdenerwowana. Wszystko nie szło po jej myśli. Tym bardziej, że jej siostra wróciła. Musiała jeszcze ją znosić.

Remy spotkała się Lukem w swoim domu. Tęskniła już za ich dawnymi spotkaniami, jeszcze przed śmiercią jego ojca. Chciała, chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkim spędzając czas z ukochanym. Jednak jak zwykle ich temat rozmowy sprowadzał się do jednego.
- Jak się czujesz ? Dalej masz koszmary ? – zapytał chłopak martwiąc się o dziewczynę.
- Nie już wszystko jest okej – odpowiedziała dziewczyna okłamując chłopaka.
Może nie śniły jej się strasznie drastyczne momenty, ale jednak były to złe sny. Za każdym razem widziała jak ona wraz z czwórką przyjaciół umierają. Jednak za każdym razem to wydarzenie odbywało się w innych okolicznościach. Raz tonęli w aucie, tak jak za pierwszym razem. Później ginęli w pożarze, a kolejnym razem podczas wypadku statkiem, ale po co miała mu o tym mówić ? Przecież to nie było takie istotne.
- Cieszę się – uśmiechnął się i pocałował dziewczynę. – Wiesz, że cię kocham i martwię się o ciebie.
- Uwierz mi nie masz o co. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- A jak tam po wyjeździe mamy ? Dostałaś od niej jakąś wiadomość ? – zapytał.
- Jak na razie tylko Tyle, że jest już na miejscu. Od razu zostali wysłani na misję, więc pewnie nie ma za bardzo czasu na napisanie listu – odpowiedziała, tuląc chłopaka.
Od wyjazdu jej mamy minęło dopiero kilka dni. Obiecała, że będzie pisała tak często jak tylko może. Na razie Remy nie przejmowała się brakiem listów, no, bo przecież jej matka ma tam właściwie ważniejsze rzeczy, ale mimo to martwiła się o nią. Zawsze zastanawiała się, dlaczego jej mama nie może być zwykłą kelnerką, czy sekretarką...
- O czym tak myślisz ? – przerwał jej przemyślenia Luke.
- O niczym ważnym. To co robimy ? – zapytała, zmieniając temat.
- Może jakaś romantyczna kolacja ? – zaproponował chłopak.
- Od kiedy to jesteś taki romantyczny ? – zapytała dziewczyna śmiejąc się jednocześnie. Właściwie to chłopak zaskoczył ją swoją propozycją. Nigdy nie chodzili na te romantyczne kolacje. Zazwyczaj zamawiali pizzę.
- No wiesz. Ludzie się zmieniają, a tym bardziej dla Ciebie raz mogę się postarać i sam ci coś ugotuję. Tym bardziej, ze twojego taty nie ma.

Fakt, jej ojca nie było. Wyjechał na trzy dni do cioci, zająć się jej psami, ponieważ ona zachorowała. Remy oczywiście nie mogła jechać, bo musiała chodzić do szkoły. Oboje więc udali się do kuchni. Chłopak założył niebieski fartuch w białe grochy, który wisiał w kuchni. Gdy dziewczyna go zobaczyła wybuchła śmiechem. Już dawno tak świetnie się nie bawiła.

W końcu Caleb postanowił pójść do Mirandy. Mieszkała ona u swojego wujka, tak jak od początku zamierzała. Jej pokój znajdował się po prawej stronie na początku długiego korytarza. Zapukał lekko do jej drzwi.
- Proszę. Otwarte – powiedziała Miranda wykrzykując z łazienki. - Zaraz przyjdę.
Chłopak rozsiadł się na kanapie nie odpowiadając dziewczynie. Gdy Mir weszła do pokoju w samym ręczniku i zauważyła Caleba od razu znieruchomiała. Cały dzień starała się nie wychodzić z pokoju, żeby go nie spotkać. Nie myślała, że on sam do niej przyjdzie.
- O co chodzi ? – zapytała wycierając włosy drugim ręcznikiem.
- Chciałem pogadać. O tym, co się wydarzyło.
- Tak wiem, że to był dla ciebie błąd możemy mieć tą rozmowę za sobą. Jak będziesz wychodził zamknij drzwi – powiedziała dziewczyna ponownie wchodząc do łazienki.
- Tyle, że dla mnie to nie był błąd – odpowiedział.
W tym samym momencie dziewczyna stanęła w progu łazienki i odwróciła się do chłopaka. Podeszła o krok bliżej nie odzywając się. Czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Nie chciała zepsuć tej chwili swoją nieudaną gadką.
- Nie wiem, dlaczego, ale cały dzisiejszy dzień spędziłem na myśleniu o tym, co się wydarzyło. Nie mogłem wyrzucić tego z pamięci. A skoro oboje utkwiliśmy tutaj, to może warto byłoby spróbować – powiedział podchodząc do dziewczyny.
- A co z Hanną ? – zapytała.
- Sama wiesz, że nasz związek nie ma sensu. Nie mogę jej narażać, a tak w ogóle sama zauważyłaś, że uważa mnie za wariata, który gada z duchami.
Po tych słowach dziewczyna wiedziała już wszystko. Nie odpowiadała. Twarze dwójki były coraz bliżej siebie. Oboje czuli swoje oddechy na twarzy. Mir serce waliło jak szalone. Od zawsze czekała na ten moment. Marzyła o tym, aby trwał on jak najdłużej. W końcu Caleb ujął w dłonie twarz dziewczyny i pocałował ją. Przez tą chwilę oboje nie zwracali uwagi na nic innego, oprócz siebie.

Olivia spotkała się z Remy, ponieważ chciała z nią pogadać na temat klątwy. Od kiedy jej życie legło w gruzach to było jej jedynym zajęciem – rozwiązywanie zagadek związanych z klątwą. Stwierdziła, że nie ma czasu na użalanie się nad sobą. Musi się czymś zająć, żeby nie zwariować. Obie usiadły na kanapie. Na początku towarzyszyła im cisza. Widać było, że Remy chce poruszyć ten drażniący temat związany z Liv. Jednak nie wiedziała jak zacząć.
- Widziałaś ostatnio tych wszystkich pierwotnych ? – zapytała Olivia, aby przyjaciółka zajęła swoją głowę innymi myślami, niż jej problemy.
- Właśnie nie widziałam – powiedziała. – Powiem szczerze, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Jakoś ich obecność za wiele nie wnosiła w nasze życie. Wiedzieli mniej niż my – dokończyła swoją wypowiedź.
- Nie ma ich już od jakiś kilku dni. Myślę, że ich włosy, znowu zostały zamknięte w słoikach. Pamiętaj, że nie zostały one posprzątane wtedy w kaplicy – powiedziała.
- A może po prostu zrobił to Collins. Pewnie miał cały zapas włosów zmarłych – odpowiedziała Remy.
- Po co miałby najpierw ich wypuszczać, żeby potem ich zamknąć z powrotem ?
- To jest Collins. On zawsze coś ukrywa.
- Wydaje mi się, że on chyba nie ma z tym nic wspólnego. Rozmawiałam też o tym z Mirandą. Ona uważa tak samo jak ja. Myślę, że jest dobrą postacią.

Gdy Luke wszedł do domu zauważył jego mamę siedzącą przy stole. Zamknął za sobą drzwi i od razu udał się do kuchni. Usiadł na krześle obok niej.
- Słuchaj. Przemyślałem wszystko i stwierdziłem, że zgadzam się – powiedział do matki spoglądając na nią.
- Ale na co ? – zapytała.
- No na twój ślub – odpowiedział.
W tym momencie jego matka spojrzała się na niego. Dopiero teraz zauważył, że jest ona cała zapłakana. Jej oczy były spuchłe. Musiała już chwilę tak siedzieć.
- Co się stało ? – zapytał chłopak obejmując mamę.
- Żadnego ślubu nie będzie – odpowiedziała i wyszła z kuchni.
Kobieta kierowała się w stronę swojej sypialni. Jednak syn podążał za nią. Musiał się dowiedzieć co się stało. Dlaczego płakała ? I co ze ślubem ?
- Powiedz mi o co chodzi – wykrzyczał, cały czas idąc za matką.
- Po prostu mnie oszukał – powiedziała wchodząc do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Gdy chłopak próbował je otworzyć. Okazało się, że zostały zamknięte na klucz. Postanowił zostawić ją samą. Potrzebowała trochę swobody. Musiała trochę odpocząć i wszystko sobie poukładać tak jak po śmierci ojca.  Zastanawiał się tylko, co takiego wydarzyło się pomiędzy nią, a Collinsem. Postanowił, że następnego dnia pójdzie do niego i zobaczy, co ma do powiedzenia w tej sprawie. Nie chciał już dzisiaj urządzać awantury, a dodatkowo nie mógł zostawić mamy samej w domu.

Pani Grunwald siedziała u siebie w pokoju i czytała książkę. W pewnym momencie odłożyła ją i podeszła do swojej Szady. Wysunęła jedną z szuflad. Znajdowało się w niej pięć słoików. Z inicjałami. Wyciągnęła jeden z nich, z napisanym na wieczku M.C. Zaczęła przeglądać kosmyk włosów znajdujący się w środku.
- Już mi nie popsujecie planów – powiedziała do samej siebie odkładając słoik z powrotem na miejsce.
- Może pani na chwilę przyjść ? – zawołał Collins pukając do jej drzwi.
- Już idę – odpowiedziała zamykając szufladę na klucz.
 Włożyła go pod poduszkę i wyszła z pomieszczenia. 
_________________________________________________________________________
Cześć. Znowu jesteśmy dalej. Tym razem podoba mi się rozdział. Jest w nim trochę dynamiki. Mamy tutaj szpiega Liv, którą jeszcze bardziej uatrakcyjnię w następnym rozdziale, mamy zerwanie Collinsa z matką bliźniaków, podejrzaną Grunwald i oczywiście Mileba, który powstał dzięki ankiecie, którą przeprowadziłam. Większość z was była za tym związkiem, więc proszę bardzo.  Co sądzicie o rozdziale ? Czego jeszcze oczekujecie ode mnie w przyszłych rozdziałach ? A tak w ogóle jak wam minęły święta ? :)

3 komentarze:

  1. Powiem szczerze że tamten wygląd bloga bardziej mi się podobał. Jakoś te grochy nie pasują do klimatu Ravenswood.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie staram się dopracować wygląd, więc jeszcze nie raz może ulec zmianie. Dzięki za opinię :D

      Usuń
  2. U mnie nn : http://cammmmmmeleon.blogspot.com/
    Zapraszam również na:
    http://pamietniki-em.blogspot.com/
    http://you-see-yourself.blogspot.com/
    http://get-away-from-the-world.blogspot.com/
    LIczę na szczery kom :D

    OdpowiedzUsuń